Wielką porażką zakończyło się utworzenie izby wytrzeźwień w Lublinie. Po tym, jak dwa razy nie udało się znaleźć organizacji, która poprowadziłaby taki ośrodek, władze miasta zrezygnowały z realizacji tego pomysłu.
Ratusz od ponad roku przygotowywał się do przywrócenia działalności izby wytrzeźwień.
Już na wiosnę była zastępca prezydenta, Elżbieta Kołodziej-Wnuk zapowiadała ogłoszenie konkursu na poprowadzenie takiego ośrodka. Trafiałyby tam osoby znalezione na ulicy, które sprawiają zagrożenie dla zdrowia i życia swojego lub innych, ale też te, które sieją zgorszenie w miejscu publicznym. Przywoziliby ich policjanci i strażnicy miejscy. Na miejscu, po wytrzeźwieniu, zajmowałby się nimi terapeuta, który namawiałby ich do rzucenia nałogu.
Z uwagi na to, że Ratusz nie miał budynku, gdzie można umieścić taki ośrodek, przez pierwsze trzy lata działałby w specjalnie zakupionych kontenerach. Urzędnicy tak długo zastanawiali się nad sposobem organizacji takiego miejsca, że konkurs ogłoszono w połowie września. Swoją ofertę złożył tylko jeden podmiot, ale w dokumentach były uchybienia i nie można było rozstrzygnąć postępowania.
Kolejny konkurs ogłoszono pod koniec listopada. Tym razem nie znalazł się żaden chętny na poprowadzenie ośrodka.
Okazuje się, że po dwóch próbach miasto na razie rezygnuje ze swoich planów.
– W tegorocznym budżecie nie ma pieniędzy na uruchomienie ośrodka – tłumaczy Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik prezydenta Lublina. – Prezydent będzie szukał środków na ten cel, ale w tym roku raczej nie uda się go zrealizować.
Radni rozumieją decyzję Ratusza. – Nie można mieć pretensji do prezydenta Żuka, że nie znalazł pieniędzy na izbę. Budżet mamy ubogi, a musimy przeprowadzić wiele inwestycji w mieście – komentuje radny Marcin Nowak (PiS).