Lubelscy sędziowie od ponad czterech lat nie potrafią osądzić gwałcicieli, a teraz rodzinie ofiary przyznali śmiesznie niskie zadośćuczynienie. Tylko po 300 złotych dostaną rodzice zgwałconej niepełnosprawnej dziewczynki za to, że proces jej oprawców ciągnie się w nieskończoność.
Rodzice dziewczynki oczekują sprawiedliwości już od ponad czterech lat. Do tej pory został skazany tylko jeden z gwałcicieli. Trzech jeszcze nie doczekało się wyroku. - Widzimy ich, jak chodzą na wolności. I co? W świetle prawa są niewinni, bo nie zapadł jeszcze wyrok - żali się ojciec dziecka.
Gwałciciele dopadli upośledzoną umysłowo 14-letnią wówczas dziewczynkę latem 1999 roku. Prokuratura oskarżyła czterech mężczyzn. Sprawa dwóch nieletnich trafiła do sądu rodzinnego. Proces ruszył w III Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Lublinie jesienią 2000 roku. Sędziowie, którzy go prowadzili, w międzyczasie awansowali do Sądu Okręgowego. Proces trzeba było zacząć od początku. Ale sprawa się ślimaczyła. Połowa rozpraw w ogóle się nie odbywała. Najczęściej dlatego, że nie przychodził któryś z oskarżonych. Mogli sobie na to pozwolić, bo w areszcie siedzieli tylko po kilka miesięcy. Potem wyszli na wolność, bo prokuratura oddała ich pod dozór policji.
Dopiero w październiku 2002 roku, dwa lata od pierwszej rozprawy, sąd skazał Marka M., jednego z oskarżonych, na półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Pozostałymi zdecydował zająć się osobno. Potem przez 13 miesięcy nic się nie działo. W Sądzie Rejonowym czekali, aż sąd wyższej instancji rozpatrzy apelację od wyroku Marka M. Proces pozostałej trójki oskarżonych ruszył znowu pod koniec 2003 roku.
Właśnie przez te 13 miesięcy doszło do bezczynności sądu - uznał wczoraj Sąd Okręgowy w Lublinie, który rozpatrywał skargę rodziców dziewczynki. Proces powinien się toczyć, mimo że część sprawy trafiła do sądu odwoławczego. Rodzicie dziecka domagali się 10 tys. zadośćuczynienia. Dostali po 300 zł. Wcześniej musieli wnieść po 100 zł opłaty, żeby sprawa w ogóle została rozpatrzona.
Rodzice dziewczynki o wczorajszym orzeczeniu dowiedzieli się od reportera Dziennika. - Myślałem, że będzie jakaś rozprawa, a nawet żadnego wezwania do sądu nie dostałem - nie ukrywał oburzenia ojciec dziecka. - Już nie spodziewam się sprawiedliwego wyroku.
Tymczasem w procesie gwałcicieli daleko do końca. Niedawno musiał rozpocząć się od nowa. Z takiego samego jak wcześniej powodu - awansował sędzia prowadzący sprawę. Kolejny termin za miesiąc. •