W dwie godziny złapaliśmy 250 piratów drogowych - tak nowym fotoradarem chwaliła się wczoraj lubelska drogówka.
Policjanci ustawili fotoradar w poniedziałek na ruchliwej ul. Nadbystrzyckiej w Lublinie. 250 kierowców, którzy tamtędy przejeżdżali, ma kłopot. Urządzenie zrobiło im zdjęcia, bo przekroczyli dozwoloną w mieście prędkość 50 km/h. Rekordzista pędził dużo szybciej - miał na liczniku 113 km/h.
- Teraz po tablicach rejestracyjnych ustalimy właścicieli sfotografowanych aut. Potem wezwiemy ich do naszej sekcji ruchu drogowego. Tam bezwarunkowo dostaną mandat, a jeśli go nie przyjmą, sprawa trafi do sądu grodzkiego - tłumaczy nam Magdalena Jędrejek z lubelskiej policji.
Na karze pieniężnej się jednak nie skończy. Kierowcy, którzy złamali przepisy, dostaną też punkty karne. Po ile? To zależy od tego, jak bardzo przekroczyli dozwoloną prędkość.
Choć policja podkreśla, że nikt z przyłapanych na Nadbystrzyckiej mandatu nie uniknie, my znamy przypadek kierowcy, który od kary pieniężnej się wywinął.
Pod koniec listopada opisaliśmy przygodę Grzegorza Zadrogi, komendanta policji w Białej Podlaskiej. W lipcu pędził pożyczonym od kolegi seatem z prędkością 124 km/h, choć mógł - zgodnie ze znakami drogowymi - najwyżej "siedemdziesiątką”. Za takie wykroczenie policyjny taryfikator mandatów przewiduje 500 zł kary i 10 punktów karnych. Tymczasem komendant otrzymał jedynie upomnienie.
Janusz Wójtowicz, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji, tłumaczył nam, że Zadroga "przedstawił szczególne okoliczności”, które kazały mu cisnąć gaz do dechy: "musiał pilnie załatwiać rodzinne sprawy”.
Gdzie zatem równość traktowania obywateli?
- Rzeczywiście, kodeks wykroczeń przewiduje upomnienie - przyznaje po kwadransie. - Dlatego każdy kierowca, którego wezwiemy, będzie traktowany indywidualnie - zapewnia.
Policja przypomina, że Nadbystrzycka, łącząca dzielnice mieszkalne z centrum Lublina, jest bardzo niebezpieczna. Od początku roku doszło tam do 12 wypadków i 76 kolizji. Zginęły dwie osoby, a 11 zostało rannych.