Odbierali ludziom oszczędności życia, teraz będą musieli oddać pieniądze. Przed sądem staną niebawem fałszywi wnuczkowie. Do „pracy” przy oszustwach mieli trafić m.in. z ogłoszenia
Podejrzanych jest sześcioro. To głównie młodzi ludzie - studenci i uczniowie z Lublina. Z akt sprawy wynika, że oszukali przynajmniej kilkanaście osób. Za każdym razem kradli od 5 do 50 tys. zł. Tylko jeden z podejrzanych, Sylwester S. usłyszał aż 11 zarzutów dotyczących wyłudzeń.
Scenariusz za każdym razem był podobny. Złodzieje podawali się za bliskich ofiar, informowali o wypadku i prosili o pieniądze. 86-latka z Lublina straciła w ten sposób 15 tys. zł. Oszustka zadzwoniła do niej, podając się za synową. Mówiła, że wraz z mężem doprowadzili do wypadku. Twierdziła, że trzeba natychmiast wpłacić 25 tys. zł, albo sprawca na 6 lat trafi do więzienia. Staruszka zrobiła co jej kazano. Przekazała wysłanemu kurierowi 15 tys. zł w gotówce.
– Człowiek myśli logicznie, ale kiedy chodzi o bliskich jest inaczej – przyznaje pani Leokadia z Lublina. Sama o mało nie padła ofiarą „wnuczków”. – Kiedy usłyszałam, że mój syn spowodował wypadek po pijanemu, prawie dostałam zawału.
Oszust podał się za syna. Znał jego imię. Wiedział również przy jakiej ulicy pracuje. To uwiarygodniło jego wersję. Rozmówca powiedział, że spowodował wypadek, w którym zginęła kobieta, a mężczyzna walczy o życie.
– Dał telefon „policjantowi”, który powiedział, że trzeba 120 tys. zł na załatwienie sprawy – wspomina pani Leokadia. – Wtedy zorientowałam się, że coś jest nie tak i odłożyłam słuchawkę. Zadzwoniłam do syna. Był w domu.
Podejrzani w obecnym śledztwie działali w jednej grupie. To głównie kurierzy. Odbierali pieniądze od ofiar i przekazywali je kolejnym osobom. Z ich relacji wynika, że na początku nie wiedzieli, że angażują się w nielegalny proceder. Tak zeznawała np. 21-letnia Olga Ł.
– Zamieściła w jednym z portali internetowych ogłoszenie o poszukiwaniu pracy – mówi Katarzyna Czekaj, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe, która zajmuje się sprawą „wnuczków”. – Miał się z nią skontaktować mężczyzna szukający kuriera do odbioru paczek.
Podejrzani sami publikowali lub odpowiadali na ogłoszenia. Przekonują, że dopiero po pewnym czasie dotarło do nich, w czym biorą udział. Śledczy z kolei twierdzą, że wszyscy od początku świetnie zdawali sobie sprawę, że okradają ludzi. Paczki z pieniędzmi oddawali innym pośrednikom. Sami dostawali za to po kilkaset złotych i zwrot kosztów paliwa. Śledczy ustalają teraz kto stoi za organizacją przestępczego procederu.
Czworo podejrzanych trafiło do aresztu. Odsiedzieli pół roku. Przyznali się do winy i zostali zwolnieni. Przed prokuratorem płakali i składali obszerne wyjaśnienia. Teraz sami chcą poddać się karze. Proponują zwykle 3 miesiące aresztu i od 1,5 do 2 lat ograniczenia wolności. Będą też musieli zwrócić skradzione pieniądze. Na propozycje „wnuczków” musi jeszcze zgodzić się sąd.
Akt oskarżenia powinien być gotowy na przełomie sierpnia i września. Za oszustwa grozi do 8 lat więzienia.