Pojawiły się nowe dowody w sprawie próby zabójstwa 14-letniej Klaudii z Lublina. Policjanci sprawdzają, czy w planowaniu egzekucji brała udział również Nina – rówieśniczka Klaudii, jej sąsiadka i przyjaciółka.
W poniedziałek na lubelskim Felinie szesnastoletni Piotr G. i 23-letni Łukasz K. wywabili Klaudię z mieszkania. Pomogła im w tym Nina – koleżanka z osiedla. Potem mężczyźni zaprowadzili dziewczynkę do opuszczonego gospodarstwa. Najpierw uderzyli metalową rurką w potylicę, a później wrzucili do głębokiej studni i obrzucili gruzem. Dziewczynka cudem przeżyła. Odnaleźli ją policjanci zawiadomieni przez zaniepokojoną matkę. Dziecko spędziło kilka godzin pod ziemią, było o włos od śmierci.
Bandyci kilka dni wcześniej pożyczyli od Klaudii telefon komórkowy. Kiedy zaczęła się o niego upominać, zaplanowali zbrodnię. Jeszcze tej samej nocy zatrzymali ich policyjni wywiadowcy. Także 14-letnią Ninę. Jednak po przesłuchaniu (powiedziała, że była zastraszana przez bandytów) funkcjonariusze ją zwolnili.
– Teraz pojawiły się nowe dowody. Bardzo dokładnie badamy związek dziewczyny z tą sprawą. Jeśli okaże się, że brała udział w planowaniu i wykonaniu egzekucji, wystąpimy o ukaranie jej przez sąd rodzinny – zapowiada podinsp. Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji.
Jak nam nieoficjalnie udało się dowiedzieć, nowe dowody mają świadczyć m.in. o tym, że dziewczyna po zdarzeniu mogła wygrażać rodzinie poszkodowanej. Wczoraj byliśmy u Klaudii w szpitalu razem z jej mamą. Dziewczynka boi się, że znowu ją skrzywdzą. Przytula się do misia. Jest cała posiniaczona i pokaleczona. Nie może się ruszać. Tylko lekko podnosi głowę. – To tak bolało – zaczyna płakać. Kończymy rozmowę. Nie chcemy jej dłużej męczyć.
– Nie przestaje płakać – mówi jej mama. – Cały czas ocieram jej łzy. Nie da się opisać tragedii, którą wciąż przeżywamy. Najgorsze, że zrobili to ludzie, którym ufała – rozpacza mama dziewczynki.
– Jest w szoku. Zajmie się nią psycholog – zapewnia dr Jolanta Drwal z Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie, w którym leży dziewczynka.
Dwaj bandyci zostali aresztowani przez sąd na trzy miesiące. Z kolei dwaj policjanci, którzy znaleźli Klaudię w studni – starsi sierżanci Mirosław Zarzecki i Robert Guziak – zostali wczoraj nagrodzeni premiami pieniężnymi przez zastępcę komendanta głównego policji Marka Hebdę. – Nie poprzestali na rutynie, na zwykłym sztampowym postępowaniu. Nikt by im zarzutu nie zrobił, gdyby do studni nie zajrzeli. Być może sprowadzony za chwilę pies doprowadziłby do dziewczynki, ale wtedy mogłoby być za późno na ratunek. Lekarze mówią, że każda minuta była cenna – powiedział Hebda.