– W pierwszym półroczu wpłynęło o 3,5 proc., czyli o 33 mln zł mniej pieniędzy niż przewidywaliśmy – mówi Anna Józefczuk-Majewska, rzecznik prasowy LRKCh.
ZUS, który razem z KRUS zbiera składki na ubezpieczenie zdrowotne, a potem przekazuje je do kas chorych, mówi, że wpływy ze składek spadły szczególnie w kwietniu i maju. – Niskie wpłaty są spowodowane znacznym ograniczeniem wzrostu wynagrodzeń oraz zatrudnienia w gospodarce – usłyszeliśmy w biurze prasowym centrali ZUS w Warszawie.
33 mln, o które jest uboższa lubelska kasa chorych, pozwala na roczne utrzymanie średniej wielkości szpitala. LRKCh twierdzi, że sytuacja uniemożliwia renegocjowanie umów z placówkami medycznymi, które właśnie teraz wnioskują o zwiększenie liczby zakontraktowanych świadczeń zdrowotnych, czyli o dodatkowe pieniądze na leczenie. Wśród ubiegających się jest Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie. – Z tych renegocjacji nic nie będzie – ocenia Marian Przylepa, dyr. SPSK nr 4. – Za usługi, które wykonaliśmy ponad zakontraktowany limit w pierwszym kwartale tego roku nie wzięliśmy pieniędzy proponowanych przez kasę, ponieważ było to jedynie 20 proc. tego, co nam się należało. Drugi kwartał jeszcze nie jest rozliczony. W każdym razie musimy oszczędzać, aby zachować płynność finansową. Przyjęć pacjentów nie wstrzymaliśmy, ale nie możemy wykonać żadnych ruchów płacowych. Na przykład wypłacić pracownikom ustawowej podwyżki o 203 złote.
Mniejsze wpływy ze składek na ubezpieczenie zdrowotne nie są jeszcze alarmujące, ale dają powody do niepokoju. – Spowodowały konieczność zaciągnięcia kredytu bankowego w celu terminowego regulowania zobowiązań w stosunku do naszych świadczeniodawców – mówi Józefczuk-Majewska.