Stojący przy ul. Fabrycznej kościół św. Michała Archanioła został wpisany do rejestru zabytków. – Bardzo się cieszę – komentuje proboszcz parafii, która w przyszłym roku będzie obchodzić setną rocznicę powstania.
Kościół z ul. Fabrycznej uznawany jest za jeden z ciekawszych w Lublinie. Zaprojektował go znany warszawski architekt Oskar Sosnowski, który – jak to miał w zwyczaju – połączył żelbetową konstrukcję z cegłami, a we wczesny modernizm sprytnie wplótł detale nawiązujące do gotyku i renesansu. Jego projekt przewidywał nie tylko kościół, ale też dom pogrzebowy. Ostatecznie powstała sama świątynia.
Od 2 stycznia budynek jest prawnie chroniony wpisem do rejestru zabytków województwa lubelskiego. – Dzięki temu jest objęty ochroną zarówno na zewnątrz, jak i we wnętrzu – tłumaczy Dariusz Kopciowski, wojewódzki konserwator zabytków.
– Bardzo się cieszę – mówi ks. Arkadiusz Paśnik, proboszcz parafii p.w. św. Michała Archanioła, który niedawno przeprowadził gruntowny remont kościoła. – Świątynia odzyskała swój blask jeszcze przed wpisaniem do rejestru zabytków. Na wiosnę zostały już tylko prace kosmetyczne.
Na frontonie kościoła pojawiła się pieczęć z trzema datami ważnymi dla parafii. W roku 1915 powstał tutaj ośrodek duszpasterski, w 1921 r. powołana została do życia nowa parafia, a w 1938 r. konsekrowano świątynię.
– Kościół przypominający rozmiarem bazylikę został wzniesiony w ciągu ośmiu lat przez wcale nie zamożną społeczność miasta – podkreśla obecny proboszcz. I przypomina, że parafia otrzymała tytuł po rozebranym kościele farnym, który przez niemal sześć wieków stał na Starym Mieście tutaj, gdzie dzisiaj jest pl. Po Farze. Zniszczony kościół rozebrano w połowie XIX w., a kilkadziesiąt lat później św. Michał Archanioł został patronem nowego kościoła.
Początkowo parafia obejmowała bardzo rozległy teren, sięgający niemal do Świdnika. O pierwszej kaplicy, już nieistniejącej, która stała przy ul. Kościelnej, przypomina dzisiaj drewniany krzyż. W ziemi znaleziono też ryngraf będący pamiątką pierwszego nabożeństwa.
Wpisana na listę zabytków świątynia uniknęła zniszczenia podczas II wojny światowej. – Okupant zamienił ją na magazyn, chronił to miejsce. Nie można było wtedy używać kościoła, wewnątrz było sypane zboże, które sięgało aż do okrągłych okien. Wydzielona była tylko mała część, a niektórzy wierni przychodzili na niedzielną mszę świętą z woreczkami i wydłubywali przesypujące się zboże – opowiada ks. Paśnik.
Kościół udało się dokończyć dopiero wtedy, gdy opuścili go Niemcy. – W 1945 roku przystąpiono ponownie do budowy, przerwanej okresem wojny. Nadzór nad pracami powierzono inż. Ignacemu Kędzierskiemu, architektowi lubelskiemu. Otynkowano ceglane ściany i przystąpiono do wyposażania wnętrza, które w większości zaprojektował Kędzierski – informuje Kopciowski.
Witraże w oknach są jeszcze przedwojenne, ale wiele elementów pochodzi z lat 40. ubiegłego stulecia. – W roku 1947 wzniesiono marmurowy ołtarz główny, zaś w 1948 roku powstała dekoracja sgraffitowa ściany ołtarzowej, wykonana wg projektu Marii Wolskiej-Berezowskiej – dodaje konserwator zabytków.