Nietypowy znak pojawił się na Starym Mieście przy skrzyżowaniu ul. Jezuickiej z Gruella. Na żółtej, trójkątnej tarczy znaku ostrzegawczego widać postać… uzbrojonego w topór kata w czerwonym kapturze.
Znak ma zwracać uwagę na znajdujący się poniżej „kamień nieszczęścia”, którego dotyczy jedna z najbardziej znanych legend związanych z Lublinem. Głosi ona, że kamień służył jako podstawa pod pień, na którym kat ścinał skazańców. Szczerba na głazie ma pochodzić od katowskiego topora, który uderzył w kamień z impetem po ścięciu głowy niewinnego człowieka. Od tamtej pory głaz ma ściągać nieszczęście w każde miejsce, w którym się znajduje.
Legenda głosi, że gdy przetoczono go na pl. Rybny, potknęła się obok niego mieszczanka niosąca obiad mężowi. Garnki roztrzaskały się na głazie, a wylana z nich zupa znęciła psy, które padły martwe po jej zjedzeniu. Później kamień miał przynieść nieszczęście piekarzowi, który użył go do budowy pieca. Według przekazu piekarz został zamknięty w tym piecu przez żonę i jej kochanka. Spłonął żywcem.
Kolejne kłopoty, które przypisuje się kamieniowi to przerwana budowa kościoła (kamień wtoczono do jego wnętrza), śmierć żołnierza, który roztrzaskał głowę na głazie, gdy spadł z dzwonnicy cerkwi na pl. Litewskim. Głaz obwinia się nawet o to, że na rejon ul. Jezuickiej, gdzie ostatecznie trafił, spadło szczególnie dużo niemieckich bomb podczas II wojny światowej.
Upamiętnienie kamienia znakiem „drogowym” to pomysł Marka Poznańskiego, który w Urzędzie Miasta pełni funkcję menedżera śródmieścia. Jak oceniacie ten pomysł?