Uważam prezydenta Kaczyńskiego za chama - obwieścił w TVN24 szef lubelskiej PO Janusz Palikot. Poniosły go emocje? Promuje się?
Wieczorny program TVN24. Palikot komentuje głośną awanturę między ministrem spraw zagranicznych a prezydentem RP. Chodzi o tarczę antyrakietową. - Uważam prezydenta za chama. Nie można z ministrem rozmawiać tak, jak z agentem obcego wywiadu.
Od wczoraj warszawska prokuratura z urzędu bada czy lubelski poseł znieważył prezydenta, suchej nitki nie zostawili na nim konkurenci z PiS i koledzy z partii. Ale czy Palikota rzeczywiście poniosły emocje?
Polityk przyznaje, że lubi szokować w słusznych, jak podkreśla, sprawach. W ub. roku krytykował lubelską policję wymachując sztucznym penisem i atrapą pistoletu. Później broniąc mniejszości nałożył koszulkę z napisami "Jestem gejem”.
Dopytywał się też, czy prezydent Kaczyński ma kłopoty z alkoholem. Teraz jest rozpoznawalny w całym kraju.
- I tu, moim zdaniem, jest klucz do jego zachowania. Jednak są pewne granice, których profesjonalny polityk, czy po prostu kulturalny człowiek, nie powinien przekraczać. Mógł użyć innych słów - mówi prof. Stanisław Michałowski, dziekan Wydziału Politologii UMCS.
- Język polskich polityków służy poniżeniu przeciwnika - ocenia Gerald Stanisław Abramczyk, który był m.in. członkiem sztabu wyborczego prezydenta Ronalda Reagana. - To odwrotnie niż na Zachodzie. Tam politycy mają przesłanie w sprawach ważnych dla społeczeństwa.
Człowiek dobrze znający Palikota: Janusz wali w telewizji, że Kaczyński to cham, tuż po tym jak wybuchła afera korupcyjna w Sopocie z działaczami PO w roli głównej. Niedawno było tak z Rydzykiem. Nazwał go szatanem i złodziejem. Chwilę wcześniej Tusk miał problem z mediami, krytykującymi go za wyjazd do Peru. Może Janusz teraz przegiął, ale miał powiedzieć coś mocnego.
- Wypowiedź Palikota na dłuższą metę zaszkodzi Platformie - kończy Michałowski.