- W Lublinie będzie największy w Polsce Magazyn Interwencyjny PCK. Teraz jesteśmy w stanie jednorazowo pomóc 4 i pół tysiącom osób. Po remoncie i przeprowadzce będziemy mogli natychmiastowo reagować na klęskę żywiołową czy katastrofę i wspierać jeszcze więcej poszkodowanych - rozmowa z Maciejem Budką, dyrektorem Lubelskiego Oddziału Okręgowego PCK
• Stoimy na środku lodowatego, ponurego pomieszczenia, które przypomina dekorację do filmu o zagładzie świata. Pan wygląda na dumnego i bardzo chciał, żebym zobaczyła ten ogromny budynek na lubelskich Bursakach...
- Mam zdjęcia z remontu piwnic. Tam można było nakręcić film wojenny albo horror. Pokazuję to wnętrze, bo po pierwsze: jest naszą własnością. Dostaliśmy je od Skarbu Państwa i jesteśmy u siebie. Po drugie: już wiadomo jak bardzo się ten budynek zmieni. Już się zmienia - na dole działa magazyn żywności. Na parterze, tu gdzie stoimy, będzie największy w Polsce Magazyn Interwencyjny PCK. Teraz jesteśmy w stanie jednorazowo pomóc 4 i pół tysiącom osób. Po remoncie i przeprowadzce będziemy mogli natychmiastowo reagować na klęskę żywiołową czy katastrofę i wspierać jeszcze więcej poszkodowanych.
• Wspierać poszkodowanych, czyli kogo?
- Dwa lata temu rzeczy z naszego magazynu trafiły do mieszkańców zawalonej kamienicy przy ul. Lubartowskiej. To taki lubelski przykład. W 2010 roku magazyn wyczyściliśmy niemal do zera pomagając powodzianom. Były transporty do Iranu, Pakistanu, na Bałkany. Tam, gdzie ludzie byli poszkodowani w wyniku trzęsień ziemi, tsunami czy wojny. Dwie strażackie ciężarówki pojechały w 2015 roku na Węgry z rzeczami dla uchodźców, którzy pojawili się w tamtym rejonie Europy.
• Magazyny Interwencyjne PCK mają długą historię?
- Same magazyny to pomysł z połowy lat 90. ubiegłego wieku. Ale idea jest starsza. Przed wojną PCK prowadziło składnice środków opatrunkowych, które wykorzystywano w czasie wojny. Były również darowizny pieniężne. W 1939 roku lubelski oddział PCK sfinansował zakup 50 samochodów sanitarnych, odbierał je marszałek Rydz-Śmigły. Zachował się króciutki film z tej uroczystości, można go znaleźć w sieci. Natomiast historia naszego magazynu, w którym zgromadziliśmy rzeczy warte ponad 700 tysięcy złotych to kilka przeprowadzek. I wiele lat naszej współpracy z władzami Lublina i województwa lubelskiego. Wyglądało to tak, że miasto dawało lokal, my wypełnialiśmy magazyn a jego pracowników i funkcjonowanie opłacał Wydział Bezpieczeństwa UW. Otrzymujemy na ten cel 30 tysięcy złotych.
• Miesięcznie?
- Gdzież miesięcznie, rocznie. Najpierw PCK miało pomieszczenia na Żmigrodzie, później przy ul. Koryznowej, a później przy Grygowej. Gdy miasto postanowiło przebudować zajezdnię komunikacji miejskiej, musieliśmy się wyprowadzić. Teraz magazyn jest w Bychawie, pomogli nam strażacy udostępniając pomieszczenia. Ale to raczej przechowalnia, a nie profesjonalny magazyn, bo jest bardzo ciasno i część rzeczy leży na piętrze budynku gdzie nie ma windy.
• Jak się przeprowadza magazyn z rzeczami dla kilku tysięcy osób?
- Przy pomocy wojska. Kilka tygodni krążyły ciężarówki, a żołnierze pomagali pakować, przewozić i rozpakowywać. Na miejscu pomagali strażacy, dzięki ich podnośnikowi po trochu windowaliśmy rzeczy na piętro. Dlatego remont magazynu na Bursakach w Lublinie jest tak ważny. Tak bym chciał, żeby go otworzyć jeszcze w tym roku, w 100-lecie działalności PCK. To by był taki pomnik. Ale potrzeba pieniędzy...
• Ile by kosztował taki nowoczesny magazyn-pomnik urodzinowy?
- 2- 2,5 miliona złotych. Szukamy sponsorów, piszemy wnioski o granty. I równolegle myślimy o organizacji nowego Magazynu Interwencyjnego. Złożyliśmy projekt w ambasadzie amerykańskiej, bo chcemy się uczyć od najlepszych. USA ma najlepiej zorganizowaną siatkę magazynów i procedury pomocy. Przez lata wypracowali też system ewakuacji ludności, reagowania w przypadku huraganów, tajfunów, powodzi, katastrof. Mają tego u siebie dużo. Dlatego tego typu magazyny są u nich w każdym stanie. My współpracujemy z Bostonem. Chcemy, żeby Amerykanie przyjechali latem robić szkolenia i nas nauczyli, jak od podstaw zbudować magazynową przestrzeń, jak najlepiej z niej korzystać oraz jak skutecznie organizować pomoc. Teraz mamy taką możliwość.
• Mówi pan o ciasnocie w pomieszczeniach w Bychawie, o nowym magazynie. Co tak właściwie tam jest i co wozicie poszkodowanym?
- Podstawowe rzeczy. Każdy człowiek musi mieć gdzie spać, więc są namioty, łóżka, materace, śpiwory, koce, pościel. Każdy człowiek musi jeść. Trzeba dać możliwość zjedzenia posiłku - mamy menażki, sztućce, albo szansę na przygotowanie - palniki, butle gazowe, grzałki, wiaderka, termosy. Do tego dochodzą ręczniki, odzież osobista i wierzchnia. Dysponujemy też prostymi narzędziami. Są szpadle, siekiery, młotki. Ale też latarki czy lampki gazowe.
• Do Pakistanu jedzie to samo co na Lubartowską czy do zalanego Wilkowa?
- Potrzeby są takie same. Trzeba gdzieś się położyć spać, gdzieś zjeść. Na przykład koce i śpiwory przydają się wszędzie, bo w krajach gdzie jest ciepło noce potrafią być bardzo zimne. Czasami potrzebne są jeszcze środki chemiczne, dezynfekcyjne.
• Magazyn Interwencyjny istnieje prawie ćwierć wieku. Jest w nim coś, co pamięta jego początki?
- Jak już wspominałem powódź w 2010 prawie nam go wyczyściła. Ale pewnie się jeszcze znajdą stare rozkładane łóżka. Powoli wymieniamy je na nowoczesne, turystyczne kanadyjki, ale dawne, ciężkie lecz wygodne do spania - jeszcze są. Zwykle mechanizm jest taki, że wydajemy rzeczy z magazynu i prowadzimy zbiórki na rzecz ofiar jakiegoś wydarzenia. To co przyniosą darczyńcy jest sortowane i natychmiast trafia do potrzebujących. Za pieniądze ze zbiórek uzupełniamy zawartość magazynu. Robimy przetargi na potrzebne przedmioty, bo wszystko musi być transparentne. Teraz zwykle jeszcze zastrzegamy, żeby było na nich nasze logo. Na tych starszych po prostu umieszczamy naklejki ze znakiem PCK. To istotne, zwłaszcza przed wysyłaniem pomocy zagranicznej.
• Budynek na Bursakach jest bardzo duży, w całości będzie magazynem?
- Nie. Nawet po powiększeniu Magazynu Interwencyjnego i po połączeniu go z podobnym działającym dziś w Zgierzu. Jeśli stworzymy wielką placówkę ogólnopolską to i tak będzie jeszcze miejsce na inną działalność. Chcemy na przykład amerykańskich fachowców wykorzystać także do tego, by nauczyli nas, jak szkolić ludzi działających w czymś w rodzaju Obrony Cywilnej.
• To będą tacy terytorialsi?
- Nie, nie broń Boże. Nie będzie to mieć nic wspólnego z Wojskami Obrony Terytorialnej ani w ogóle wojskiem. Podczas powodzi okazało się, że pomoc jest, są strażacy, ratownicy. Ale nie ma kto organizować dla nich zaplecza. Strażacy i ratownicy muszą jeść, muszą odpocząć. Potrzeba fachowców, którzy stworzą warunki ekipom pracującym na rzecz poszkodowanych i samym poszkodowanym. Potrzebne jest nam zaplecze by takie szkolenia robić i przygotować ludzi do takich zadań. Takie miejsce będzie na Bursakach. Ale najpierw remont i pieniądze. Proszę koniecznie napisać, że mamy w tym roku urodziny, szukamy sponsorów i 2 milionów złotych.
===
Co tam jest?
- 1 900 sztuk bielizny pościelowej
- 6 509 koców
- 60 ławek do namiotów
- 31 stołów do namiotów
- 532 łóżka turystyczne kanadyjki
- 1992 łóżka turystyczne
- 420 materacy z gąbki
- 108 namiotów 4-osobowych
- 29 namiotów 12-osobowych
- 29 stelaży do namiotów 12-osobowych
- 2559 sztuk odzieży różnej, nowej (osobistej, wierzchniej, roboczej)
- 100 noszy sanitarnych
- 765 dresów
- 466 poduszek – jaśków
- 5979 prześcieradeł
- 14 palników, grzałek
- 2240 ręczników frotte w beli
- 4823 ręczników frotte luzem
- 1753 menażki
- 272 termosy obiadowe
- 58 butli gazowych
- 450 wiaderek różnych
- 3380 worków foliowych
- 1795 zestawów turystycznych
- 2500 talerzy plastikowych
- 1481 śpiworów
- 58 kuchenek gazowych
- 7 szpadli
- 252 lampki gazowe
- 5 siekier
- 23 latarki
- 129 trójkątnych chust (środki opatrunkowe)
- 34 młotki