Jerzy Janiszewski, znany lubelski dziennikarz, nie odejdzie jednak z Radia Lublin. Zmienił zdanie po rozmowie z prezesem rozgłośni Mariuszem Deckertem.
Jeszcze w czwartek Janiszewski zapowiadał odejście z anteny. Powód: konflikt z członkiem zarządu i redaktorem naczelnym rozgłośni, Ryszardem Montusiewiczem. Janiszewski oskarżał go m.in. o upolitycznienie stacji poprzez faworyzowanie prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego (PiS) i zastraszanie pracowników. Zaskoczony Montusiewicz odpierał zarzuty: Współpraca z Janiszewskim przebiegała normalnie. Nie mówił zarządowi o odejściu.
Jednak wczoraj po południu zarząd radia rozesłał do mediów zaskakujące oświadczenie Janiszewskiego. „(...) ze zdziwieniem przeczytałem w lubelskiej prasie, że odchodzę lub podobno zostałem odsunięty z Radia Lublin. Mało ze zdziwieniem, mocno zdenerwowała mnie ta manipulacja. (...) Chcę nadal pracować dla Radia Lublin, które jest od 40 lat z przerwami moim pierwszym domem (...)” – czytamy w piśmie.
W rozmowie telefonicznej przebywający na urlopie Janiszewski przekonuje, że chodziło mu jedynie o załatwienie sprawy z Montusiewiczem. – Spotkałem się w piątek z prezesem Mariuszem Deckertem (wywodzi się z PiS – red.), który zagwarantował mi, że będę podlegał tylko pod niego. To mi wystarczy. Prezes Deckert to dobry menedżer – tłumaczy.
Konflikt w Radiu Lublin rozgorzał po tym, jak we wrześniu Janiszewski zadzwonił podczas swojej audycji
do Izabelli Sierakowskiej, kandydatki lewicy na prezydenta Lublina. Władze radia uznały to za nieuprawnioną promocję polityka. Janiszewskiego spotkała reprymenda. (rp)