Były funkcjonariusz kontrwywiadu i Służby Bezpieczeństwa ze Świdnika prawie trzy godziny składał wczoraj wyjaśnienia w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku. To kolejny etap śledztwa w sprawie domniemanego szantażu lustracyjnego Zyty Gilowskiej. – Nie chciał odpowiadać na pytania dotyczące jego pracy w latach 1986–1989. Zasłaniał się tajemnicą państwową. Pytaliśmy też pana Witolda W. o kontakty towarzyskie z panią wicepremier Gilowską – relacjonował szef wydziału śledczego gdańskiej prokuratury Adam Borzyszkowski. Zapowiedział, że prokuratura wystąpi o uchylenie tajemnicy państwowej. Wtedy Witold W. zostanie wezwany na kolejne przesłuchanie. Pytany, czy W. to świadek kluczowy w tej sprawie potwierdził, że można go tak nazwać w związku z publikacjami prasowymi, gdzie „obficie się wypowiadał”.
Według dziennika Rzeczpospolita, Witold W. dwa lata temu składał już wyjaśnienia przed ówczesnym rzecznikiem interesu publicznego. Przyznał wtedy, że Gilowska, przyjaciółka jego żony, nie była tajnym współpracownikiem o pseudonimie „Beata”.
Przypomnijmy. Śledztwo zostało wszczęte na wniosek byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza i Zyty Gilowskiej. Doszło do tego po tym, jak Sąd Lustracyjny odmówił wszczęcia postępowania w sprawie byłej wicepremier. Wcześniej obecny rzecznik interesu publicznego na podstawie zeznań Witolda W. oskarżył Gilowską, że była tajnym współpracownikiem. I że swoje oświadczenie lustracyjne sfałszowała. Gilowska oddała się do dyspozycji premiera, który natychmiast ją zdymisjonował. (kap)