Najwyższa Izba Kontroli uznała, że warunki poprzedniego przetargu ogłoszonego przez miasto sprzyjają zmowie startujących w nim firm. Ale Ratusz znów ustalił takie same reguły dla firm starających się o zlecenie na utrzymanie miejskich trawników.
Właśnie ten zapis wzbudził wątpliwości NIK, która badała sprawę po naszej publikacji, w której opisaliśmy, jak Ratusz uniemożliwił jednej firmie start w przetargu. W efekcie, zgłosiły się cztery firmy, które złożyły oferty tak, że nie weszły sobie wzajemnie w paradę.
Każda starała się o trzy inne rejony i każda zachowywała się tak, jakby była pewna, że nikt nie złoży tańszej oferty: firmy zażądały zapłat zbliżonych do maksymalnych kwot, które miasto mogło złożyć na poszczególne rejony.
Zdaniem NIK, sprzyjało to zmowie cenowej. Istnienie takiej – zabronionej prawem –
zmowy potwierdził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który nałożył na przedsiębiorców kary finansowe. Ci odwołali się od tej decyzji, a sprawa jest w sądzie.
Przy przetargu, który skrytykowała NIK, takich rejonów było 12, ale później na trzy z nich odbył się odrębny przetarg, a umowa z wykonawcą obowiązuje nadal, więc miasto szuka opiekunów tylko dla 9 rejonów.
Wczoraj zdążyła to oprotestować jedna z firm, które zdaniem UOKiK brały udział w zmowie. Hortus złożył oficjalne pismo, w którym domaga się unieważnienia przetargu i rozpisania nowego, obejmującego całe miasto.
Firma twierdzi, że na pozostałe trzy rejony Ratusz i tak będzie musiał ogłosić przetarg i nie będzie mógł zabronić startu w nim firmom, które walczyły w przetargu na dziewięć rejonów. A to, zdaniem Hortusa, będzie skutkować tym, że jedni dostaną większy kawałek tortu, a inni mniejszy. Protest do przetargu wniosła też firma Ogrody.