Premie dostaną ci, którzy nie strajkowali. Tak będzie w szpitalu im. Jana Bożego w Lublinie. Zyskają ordynatorzy oraz ich zastępcy. – To są premie dla osób, które pomogły dyrektorowi zdusić strajk – mówi zbulwersowany lekarz. – Strajkujący nie dostaną zapłaty za czas protestu. Za maj bierzemy 50 proc. pensji. Podejrzewamy, że pieniądze zaoszczędzone z naszych poborów pójdą dla ordynatorów.
Piotr Cioczek, dyrektor szpitala przyznaje, że planuje premie. Zaprzecza jakoby były nagrodą
za pomoc w rozpędzeniu protestu. – Za dobrą pracę w czasie strajku – uzasadnia. – Jeżeli ordynator razem z dwoma zastępcami prowadził oddział, robił operacje, wykonywał kontrakt z funduszem zdrowia, podczas gdy 10 lekarzy strajkowało, chyba mu się należy. Premie nie będą z zaoszczędzonych na pensjach pieniędzy, tylko z puli dyrektorskiej. Rzadko z niej korzystam. Jeszcze nie wiem, jakiej wysokości będą premie. Muszę zrobić podliczenia za okres protestu.
Dr Janusz Spustek, przewodniczący Związku Zawodowego Lekarzy
na Lubelszczyźnie, przypuszcza,
że ordynatorzy nie spodziewali się takiego wyróżnienia. – Organizując strajk, ustaliliśmy, że pacjenci muszą mieć opiekę. Uznaliśmy,
że najlepiej zapewnią ją ordynatorzy i ich zastępcy. Nie było żadnych ustaleń, że dostaną jakieś ekstrapieniądze. Chyba muszą się z tym źle czuć.
Dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator interny szpitala im. Jana Bożego, o premiach jeszcze nic nie wie. Przyznaje, że czas strajku był dla niej ciężki ze względu na ogrom pracy. – Premie nie były motywacją do pracy – zaznacza. – Na ten temat nie było w ogóle żadnych ustaleń. (step)