Około tysiąca osób przeszło wczoraj ulicami Lubartowa w marszu poświęconym pamięci zamordowanego Pawła Marzędy.
Udział w marszu to jest moralny obowiązek - mówił Jerzy Tracz, mieszkaniec Lubartowa, jeden z uczestników wczorajszego zgromadzenia. Życie stracił młody chłopak. To samo może spotkać każdego z nas. Data marszu nie była przypadkowa. Wczoraj Paweł skończyłby 28 lat. O godz. 15 w kościele św. Anny w Lubartowie odprawione zostało nabożeństwo. Potem jego uczestnicy przeszli główną ulicą miasta do klasztoru Ojców Kapucynów. Szli w milczeniu, wiele osób trzymało w rękach zapalone znicze. Chcemy sprawiedliwości, żeby było uczciwe śledztwo - mówiła matka Pawła tuż przed rozpoczęciem marszu. Mój syn nikogo nie skrzywdził. Tych, co siedzą w areszcie, uważał za kolegów. A oni przez trzy dni udawali, że pomagają go szukać.
To jest marsz przeciwko zabijaniu, przemocy, przeciwko temu, co się stało i co się dzieje w naszym mieście. Może dzięki niemu ocaleje czyjeś życie - dodał Marcin, brat zamordowanego.
Paweł Marzęda, absolwent Politechniki Rzeszowskiej, zajmował się montowaniem i naprawą alarmów samochodowych. Zamordowany został na początku lipca. Zbrodnia wstrząsnęła Lubartowem. Paweł nie wrócił na noc do domu. Rodzina rozpoczęła poszukiwania. Po kilku dniach odnaleziono w Lublinie jego samochód. Wkrótce okazało się, że mężczyzna został zabity kilkoma uderzeniami młotkiem w głowę w swoim warsztacie pod Lubartowem. Potem mordercy zakopali jego zwłoki w lesie pod Parczewem.
W areszcie od lipca przebywa trzech podejrzanych o zabójstwo: Krzysztof P., Paweł G. i Robert W. To bliscy koledzy zamordowanego. Według prokuratury, motywem zbrodni były jakieś rozliczenia. Tylko Krzysztof P. zeznał przed śledczymi, jak doszło do zabójstwa. Utrzymuje jednak, że to nie on zadał śmiertelne ciosy.
Pozostali dwaj mężczyźni twierdzą, że z zabójstwem nie mieli nic wspólnego. Przedstawili w prokuraturze alibi i szereg wniosków dowodowych, które mają świadczyć o ich niewinności. Chcą m.in. zabezpieczenia taśm z kamer monitorujących ulice Lubartowa. Zapis ma pokazać, że jeden z podejrzanych w chwili zabójstwa był w Lubartowie. Przełomu w śledztwie jednak nie ma. Sądy podjęły decyzję o przedłużeniu aresztu wszystkim trzem podejrzanym. Przedstawione przez nich alibi nie jest wiarygodne - ocenia jednak Marek Woźniak, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. Nie pojawiły się dowody, które podważyłyby dotychczasowe wyniki śledztwa.
Prokuratura nie chce zdradzić więcej szczegółów śledztwa. Teraz czeka na wyniki szeregu ekspertyz kryminalistycznych.