Nieco ponad miesiąc temu samochód Panek CarSharing wylądował na murze przy katedrze w Lublinie. Kierowca, mieszkaniec Dalekiego Wschodu, był pod wpływem alkoholu. W całości pokrył spowodowaną szkodę.
Mongoł z niemieckim paszportem 17 marca rano wjechał w mur archikatedry przy ul. Wyszyńskiego w Lublinie. Był nietrzeźwy i zbiegł z miejsca zdarzenia. Policjanci szybko go jednak zatrzymali.
- Samochód nie nadaje się do dalszego użytku, nie wróci do floty CarSharingowej, wycena zniszczeń opiewa na ponad 70 proc. wartości auta. Ponieważ kierowca prowadził pojazd pod wpływem alkoholu, szkoda nie jest objęta ubezpieczeniem. Użytkownik musiał pokryć ją samodzielnie. Co też uczynił – mówi Katarzyna Panek, rzecznik prasowy firmy.
- Chcielibyśmy podkreślić, że bezwzględnie sprzeciwiamy się jeździe pod wpływem alkoholu i nie wykluczamy wprowadzenia dodatkowego monitoringu pojazdów w weekendy. Ponieważ samochody posiadają zaawansowaną telematykę, jest to z punktu widzenia technologii możliwe – dodaje.
Ile zapłacił mężczyzna? Tego firma nie wyjaśnia. Na pytanie zadane na facebookowej stronie odpowiada, że chodzi o "całość zniszczeń samochodu". - Nie możemy mowić o tym konkretniej. Musimy się poruszać w pewnym stopniu ogólności zapisu, jednak nie ma to ogromnego znaczenia. Jest to dolegliwe finansowo.
Wiele osób uważa, że Panek CarSharing powinnien wprowadzić alkomaty. - Nie jest to jednak rozwiązanie optymalne – dodaje rzecznik. Z samochodów korzysta codziennie kilka tysięcy osób, które używają ich w sposób zgodny z przeznaczeniem.
- Wprowadzenie zabezpieczenia antyalkoholowego musi być więc współmierne i nie powodować utrudnienia w użytkowaniu przez innych – kończy rzecznik.