Cztery osoby zostały skazane za nadużycia przy staraniu się o dotacje z Unii Europejskiej na budowę farm fotowoltaicznych. Wśród skazanych jest właścicielka biura rachunkowego w Lublina
Magdalena Ś. to główna postać w sprawie. Z ustaleń śledczych wynika, że to ona zainicjowała przestępczy proceder. W 2012 roku kobieta założyła niewielką spółkę. Rok później starała się w Lubelskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości o dotację na budowę farmy fotowoltaicznej. Cały projekt wyceniono na 8,6 mln zł. Aby otrzymać wsparcie Magdalena Ś. musiała udowodnić, że ma odpowiedni wkład własny. Przedstawiła więc w LAWP umowę przedwstępną, z której wynikało, że firma Janusza B. pożyczy jej ponad 3 mln zł.
Przedsiębiorca z Lublina był klientem biura Magdaleny Ś. Podczas późniejszego śledztwa Janusz B. wyjaśnił, że nigdy nie miał 3 mln zł. Do podpisania dokumentów namówiła go „w ramach przysługi” Magdalena Ś.
Podobny mechanizm zastosowało troje pozostałych oskarżonych. Henryk R., rolnik z Annopola starał się o 2,4 mln zł na budowę farmy fotowoltaicznej. Przedstawił w LAWP nierzetelną umowę przedwstępną pożyczki na ponad 2 mln zł. Elżbieta S., rencistka z Lublina udowadniała, że ma 3,75 mln zł wkładu własnego. Z kolei Robert Z. z Lublina przedstawił w LAWP umowę opiewającą na 2 mln zł.
– Znaczące jest, że wszyscy oskarżeni jednego dnia stawili się u notariusza z osobami, które miały im udzielać pożyczek. Umowy zawarto niemal w jednym czasie – uzasadniała wczorajszy wyrok sędzia Marcelina Kasprowicz z Sądu Okręgowego w Lublinie. – Trudno też uznać, by Janusz B. dysponował milionami, które chciałby przeznaczyć na budowę farm fotowoltaicznych.
Oskarżeni odpowiadali za posługiwanie się nierzetelnymi dokumentami przy staraniu się dotacje. Nie zarzucono im oszustwa, ponieważ LAWP nie wypłaca zaliczek, a jedynie refunduje wydatki. Magdalena Ś. i pozostali oskarżeni nie zdążyli zainkasować dotacji.
– Kiedy złożyli wnioski o płatność, uruchomiono procedury sprawdzające. Dzięki temu nie zrealizowano płatności, a po stronie LAWP nie powstała realna szkoda – wyjaśnia sędzia Kasprowicz.
Z ustaleń śledczych wynika, że gdyby plan oskarżonych się powiódł, to mogli oni wyłudzić nawet 30 mln zł. Ich zamiary pokrzyżowało jednak śledztwo prokuratury i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Oskarżeni od początku nie przyznawali się do winy. Groziło im do 5 lat więzienia. Sąd wymierzył im jednak kary po 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. Wszyscy mają również zapłacić grzywny w wysokości 2 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.