Mimo obiecanych podwyżek, coraz więcej urzędników sądowych odchodzi na zwolnienia lekarskie. Doraźnie zatrudniani pracownicy nie są w stanie ich zastąpić. W sądach zapowiada się więc kolejny, kryzysowy tydzień.
– Po kilkunastu latach pracy zarabiam jakieś 200 zł więcej niż stażysta – skarży się urzędniczka jednego z lubelskich sądów. – Nasza praca wiąże się ze sporą odpowiedzialnością. Wymaga wiedzy i kwalifikacji. To nie tylko protokołowanie, ale i masa różnych czynności przed i po rozprawie. Wszystkie decyzje sądu trzeba przecież formalnie wykonać. Pracy jest tyle, że dokumentów w szafie praktycznie nigdy nie ubywa. Pomimo tego zarobki mamy tragiczne.
Większość pracowników sądowej administracji zarabia niewiele ponad 2 tys. zł miesięcznie. Urzędnicy skarżą się, że przekroczenie granicy 3 tys. zł jest praktycznie nierealne.
– Stoimy murem za pracownikami sądów – przyznaje sędzia Barbara Du Château, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie. – W pełni solidaryzujemy się z ich postulatami płacowymi. Bez urzędników nie bylibyśmy w stanie nic zrobić. To oni muszą wykonać wszystkie decyzje sędziów.
Urzędnicy walczą o podwyżki, przechodząc na zwolnienia lekarskie. Protest trwa od tygodnia. W niektórych sądach chorują niemal wszyscy pracownicy administracji. W piątek, w okręgu lubelskim, odwołano z tego powodu 64 sprawy. Największy problem był w Łukowie, gdzie nie odbyło się aż 26 na 28 zaplanowanych spraw. W Kraśniku odwołano 9, a w Puławach 10. Choruje tam ponad połowa pracowników.
W Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód zwolnienia dostarczyło ponad 70 proc. urzędników. W sumie 256 osób. Kierownictwu udało się jednak tak zorganizować pracę, że z wokandy “spadły” tylko 4 z 91 zaplanowanych spraw. W Sądzie Rejonowym Lublin-Wschód mimo 140 chorych nie odwołano w piątek żadnej rozprawy.
W innych sądach jest jednak znacznie gorzej. Miejsce chorych zastępują więc osoby zatrudniane na umowę–zlecenie. Takie rozwiązanie nie wszędzie jednak zdaje egzamin. W Łukowie nowa pracownica bardziej zaszkodziła niż pomogła. Ledwo była w stanie pisać ze słuchu. Później nie zapisała protokołu z pierwszej rozprawy i zastąpiła go protokołem z kolejnej. Została zwolniona.
W Sądzie Okręgowym w Lublinie nie odnotowano jeszcze takich problemów. Do piątku, na umowę-zlecenie zatrudniono tam 11 osób. Każda zarabia podwójną stawkę minimalną, czyli 27,2 zł za godziną brutto.
Etatowych urzędników takie rozwiązania jedynie irytują. – Gdyby mi ktoś tyle zaproponował, skakałabym z radości – przyznaje jedna z etatowych urzędniczek. – Przecież w ten sposób można zarobić i 4 tys. zł miesięcznie. Dla nas to abstrakcja. Dziwne, że od lat nie ma pieniędzy na podwyżki, a nagle można płacić innym podwójną stawkę.
W piątek resort sprawiedliwości ogłosił, że od nowego roku urzędnicy sądowi mogą liczyć na 200 zł podwyżki. To jednak nie zadowala protestujących. W większości sądów liczba chorych nie spada lecz rośnie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że pod koniec grudnia do protestujących pracowników sądów mogą się przyłączyć urzędnicy z prokuratur.