12 lat więzienia – taki wyrok usłyszał w czwartek Andrzej W. z okolic Nałęczowa. Mężczyzna po pijanemu podpalił swój dom i żonę. Kobieta zmarła
– Żałuję. Bardzo przepraszam dzieci, rodzinę. Proszę o łagodną karę – łkał 60-latek tuż przed ogłoszeniem wyroku. – Zapewniał, że wcale nie chciał zabić żony.
Prokurator był innego zdania i domagał się skazania mężczyzny na 14 lat więzienia. Z kolei obrońca 60-latka wnioskował o uniewinnienie lub łagodną karę. Sąd Okręgowy w Lublinie ocenił, że Andrzej W. rzeczywiście nie planował zbrodni. Dopuszczał jednak możliwość, że jego żona zginie.
– Celowo rozlewał paliwo i rozprzestrzeniał ogień – wyjaśnił sędzia Andrzej Wach. – Musiał godzić się z tym, że skutkiem jego działania będzie śmierć żony. Nawet dziecko wie, jak niebezpieczna jest benzyna. Alkohol spowodował u Andrzeja W. zatarcie hamulców wewnętrznych.
Bezrobotny Andrzej W. mieszkał z żoną w Bronicach niedaleko Nałęczowa. Para często sięgała po alkohol. Tak było również 19 kwietnia br. Bożena W. miała wtedy złamaną nogę, poruszała się o kulach. Między małżonkami doszło do awantury.
Kilka miesięcy wcześniej mężczyzna sprzedał pole za 55 tys. zł. Chciał za to odnowić dom, ale 40 tys. zł przekazał synowi. Zapłacił też ok. 5 tys. zł za leczenie małżonki, która nie była ubezpieczona. Jak wynika z akt sprawy, para pokłóciła się właśnie o pieniądze. W pewnym momencie Andrzej W. poszedł po kanister z benzyną. Rozlał paliwo w kuchni, pokoju i wokół odpoczywającej na wersalce żony. Podpalił dom i wyszedł na zewnątrz.
– Mówił, że miał dość, bo ona nie była ubezpieczona i musiał dużo za nią płacić – mówiła w śledztwie policjantka, która interweniowała w Bronicach.
Ciężko ranna Bożena W. zdołała wydostać się z domu. Świadkowie zapamiętali ją siedzącą na schodach. Była niemal naga. Miała spalone włosy i stopione ubranie. Kobieta trafiła do szpitala w Łęcznej. Mimo wysiłków lekarzy nie udało się jej uratować. Zmarła po pięciu dniach, a jej mężowi postawiono zarzut zabójstwa.
Podczas śledztwa Andrzej W. przyznawał się do winy. Później zmieniał zdanie. W czasie procesu zasłaniał się niepamięcią. Przekonywał, że do pożaru doszło przez przypadek. Bożena W. miała rzucić na podłogę niedopałek zapominając, że wcześniej 60-latek rozlał benzynę. Sąd nie uwierzył w tę wersję wydarzeń. Uznał, że to jedynie linia obrony 60-latka.
Mężczyźnie groziło od 8 do 15 lat więzienia po 25 lat lub dożywocie. – Wymierzona kara jest średnia – ocenił sędzia Wach. – Oskarżony nie planował morderstwa. Działał w gniewie podsyconym alkoholem. Zdał sobie jednak sprawę z tego, co uczynił. Wypierał te fakty nawet przed samym sobą.
Czwartkowy wyrok nie jest prawomocny.