Podpalił dom z żoną w środku, bo musiał płacić za leczenie kobiety. Do takich wniosków prowadzą relacje świadków, zeznających w procesie Andrzeja W. Mężczyzna odpowiada za zamordowanie małżonki
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Wszystko dokładnie opisywał. Powiedział, że poszło o pieniądze i ubezpieczenie – przyznał w czwartek przed sądem policjant, który podczas śledztwa przesłuchiwał Andrzeja W.
Bezrobotny 60-latek mieszkał wraz z żoną w Bronicach, niedaleko Nałęczowa. Para często sięgała po alkohol. Obecny proces dotyczy wydarzeń z kwietnia tego roku. Małżonkowie pili wówczas wódkę. Kobieta miała złamaną nogę i poruszała się o kulach. Doszło do sprzeczki. Jak wynika z akt sprawy, 60-latek poszedł po kanister. Rozlał benzynę na podłodze oraz wokół leżącej na wersalce żony. Sięgnął po zapałki i podpalił dom.
– Później przyznał się do tego w radiowozie – wspomniała w sądzie policjantka, która zatrzymywała Andrzeja W.
Kiedy wybuchł ogień mężczyzna wydostał się z domu. Bożenie W. również udało się wyjść na zewnątrz, ale została ciężko poparzona. Miała spalone włosy i ubranie. Niemal naga siedziała na schodach. Zabrano ją do szpitala, gdzie po kilku dniach zmarła.
Andrzej W. usłyszał zarzut zabójstwa. Podczas śledztwa początkowo przyznawał się do winy. Obecnie zaprzecza, by podpalił żonę. Sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie.
– Powiedział, że ją podpalił. Mówił, że miał dość, bo ona nie była ubezpieczona i musiał dużo za nią płacić – wyjaśniła w śledztwie policjantka, która interweniowała w Bronicach.
Jej kolega z patrolu zeznał w sądzie, iż feralnego dnia Andrzej W. był pijany i agresywny. Przyznał się do podpalenia domu, ale nie mówił wprost, że podpalił również żonę.
Kilka miesięcy przed tragedią mężczyzna sprzedał pole za 55 tys. zł. Chciał za to odnowić dom, ale 40 tys. zł przekazał synowi. Zapłacił też ok. 5 tys. zł za leczenie złamanej nogi swojej małżonki. Zostało mu niecałe 11 tys. zł. Tyle miał przy sobie w dniu tragedii. Z relacji świadków wynika, że do awantury i pożaru doszło właśnie z powodu pieniędzy, w tym wydatków na leczenie żony.
– Mówił o kłótni z powodu pieniędzy i braku ubezpieczenia kobiety – przyznał w sądzie policjant, jeden ze świadków w sprawie. – Widać było jednak, że żałuje tego, co się stało z żoną.
Andrzejowi W. grozi od 8 lat więzienia do dożywocia.