- Tu znajduje się odpowiedź na największe zagadki z przeszłości Kazimierza - ks. Tomasz Lewniewski pokazuje w stronę posadzki. - Gdyby ją zerwać, okazałoby się, czy istotnie fara, jak sądzą niektórzy, jest jeszcze romańska. Czy są tu krypty? Jaki był Kazimierz przed pożarami? Ale też - dodaje - można byłoby położyć ogrzewanie podłogowe i tym samym dokończyć remont kościoła. W trosce o wiernych, a także malarzy, muzyków, turystów...
Na ostatnie Boże Narodzenie ołtarz w farze przyozdobiony został choinkami i kogutami z piernika. W jednym z tygodników napisano potem z przekąsem
o \"ciastkach, które były najbliżej Pana Boga”.
- A w czym nasze kazimierskie pierniki są gorsze od amerykańskiego łańcucha, czy niemieckich bombek? Gdyby takimi bombkami i takim łańcuchem został przyozdobiony ołtarz, byłby spokój i... byłoby jak wszędzie. Natomiast gdy są koguty z piernika, wiadomo, że to Kazimierz. Podczas niedawnej kolędy rozmawiałem z pszczelarzami - za rok oni przystroją ołtarz...
Kazimierskiej fary nijak nie da się pomylić z żadną inną, najwspanialszą nawet świątynią. Niepowtarzalna architektura, również otoczenie. Ale rzecz w tym, aby to, co najpiękniejsze i najbardziej wartościowe, zachować. Już wystarczająco dużo bubli stanęło w Kazimierzu.
- Tym, którzy po nas przyjdą, powinno się oddać miasto nie gorsze, aniżeli przejęliśmy od poprzedników - mówi ks. Lewniewski. I jest konsekwentny. Ot, prowadzona rozbudowa plebanii. Najprościej byłoby pokryć ją blachą albo nawet dachówką. Jednak, choć to fatyga i wydatek, zdecydowano się na gont. Jeszcze przed latem, przy zamkowym wzgórzu, zobaczysz jedyną plebanię pod gontem w diecezji lubelskiej. A to również przez szacunek dla tych, którzy przyjadą zwabieni sławą Kazimierza, miasteczka o którym słyszeli, czytali, że dużej urody, niepowtarzalne. By się nie rozczarowali. By chcieli wrócić.
Pięć milionów za tajemnice Kazimierza
A wewnątrz? Przydałoby się nareszcie oświetlenie z prawdziwego zdarzenia. Choćby dlatego, że oprócz liturgii odbywają się tu gromadzące ogromną publiczność koncerty organowe, organizowane są wystawy malarstwa.
Ale największe i najkosztowniejsze wyzwanie kryje się
pod kościelną posadzką
Miejsce już po temu, aby postawić pytanie:
jak duże pieniądze są na to potrzebne?
Owszem, parafianie w większości są szczodrzy, ale co z tego, skoro niezbyt zamożni. Z konserwacji należy właśnie odebrać obraz, jeden z wielu znajdujących się w farze. Koszt - 13 tys. zł. Czyli prawie tyle, ile proboszcz z wikarymi zebrał z kolędy. A przecież są i inne potrzeby, nie wspominając o bieżących. W archiwum parafialnym znajduje się około 300 ksiąg i dokumentów, wśród nich królewskie z XVI-XVIII wieku. Są zabezpieczone przed ludźmi, ale nie przed grzybem, robakami, wilgocią. Fachowiec z biblioteki KUL koszt konserwacji jednej takiej księgi oszacował na ponad 10 tys. zł.
Gdy pytam o sponsorów, odpowiedź proboszcza kazimierskiej fary dzieli się na dwie części - historyczną i współczesną:
- Swego czasu liczące się wsparcie otrzymywaliśmy od Zakładów Azotowych Puławy, Funduszu Emerytalnego Skarbiec, także Ministerstwa Kultury. Ale od kilku lat - co może być przypadkiem, a może wiązać się z przejęciem władzy w kraju przez aktualną formację polityczną - nie otrzymujemy nawet grosza. Aby nie było ewentualnych niechęci dawania "na parafię”, choć przecież w grę wchodzi nie kościół, lecz
nasza spuścizna narodowa,
Przewodniczącym towarzystwa, mającym opinię bardzo aktywnego, jest Andrzej Pawłowski, pracujący w Kazimierskim Parku Krajobrazowym. A do czołówki towarzystwa należą m.in.: prof. Wojciech Bieńkowski z SGH w Warszawie, Zofia i Zbigniew Lange z Lublina, Monika Dudzińska, dyr. Kazimierskiego Ośrodka Kultury i inni. Dzięki nim odbywają się imprezy artystyczne (przykładem Letni Festiwal Organowy) atrakcyjne dla turystów i mieszkańców Kazimierza, a z których płynie grosz na remont fary. Ukazują się wydawnictwa, w tym lokalny miesięcznik oraz rocznik.
Oddzielny i niezwykle sympatyczny rozdział stanowi współpraca z malarzami. Zaczęło się od rozmowy ks. Lewniewskiego z nieżyjącym już Janem Łazorkiem oraz Cezarym Garbowiczem. "Jako, że żyjecie także z malowania fary - powiedział proboszcz - to pomóżcie”.
Odzew był wzruszający. Ofiarowane prace trafiły na trzy aukcje, z których dochód przekroczył 50 tys. zł. Ale to nie wszystko. Dobrą sławą cieszyła się wystawa "Ukrzyżowanie”, na którą złożyły się obrazy o tematyce pasyjnej członków Konfraterni Malarzy. Natomiast można jeszcze oglądać w farze szopkę bożonarodzeniową, której wystrój jest dziełem artysty malarza Piotra Fąfrowicza.
Głodnych nakarmić
- Dochód z meczu, w którym zmierzyliśmy się z aktorami scen polskich (głównie z Warszawy), przeznaczony został na stypendia dla pięciu uczniów i studentów z naszej parafii. Ale to nie wszystko. Pomiędzy głodnych i ubogich rozdajemy chleb kupiony po cenach produktu u Cezarego Sarzyńskiego i w GS, jak również "coś do chleba” od Stanisława Domańskiego, właściciela sklepu spożywczego, Witolda Iłakowicza z Zielonej Tawerny, Roberta Sulikiewicza z restauracji "U Fryzjera”, Janusza Michalaka z "Grilla” i innych. •