Zbigniew Głowacki, wojewódzki komendant policji, zdecydował się na użycie wykrywacza, choć od trzech lat kodeks postępowania karnego zabrania korzystania z tego urządzenia w postępowaniu dowodowym.
– Urządzenie będzie użyte wyłącznie w naszym wewnętrznym postępowaniu wyjaśniającym – wyjaśnia Bibianna Bortacka z biura prasowego KWP w Lublinie. – Wykorzystujemy wszystkie metody, żeby znaleźć złodzieja.
W połowie stycznia odkryto, że z kasy wydziału dochodzeniowego-śledczego KWP zginęło prawie 8 tys. dolarów
i 7 tys. zł. Pół roku temu pieniądze oraz złote wyroby zostały zabrane przemytnikom biżuterii. Na kasie nie było śladów włamania. Wiadomo, że pieniądze ukradł któryś z policjantów. Złodzieja szuka Prokuratura Okręgowa z Radomia. Jak dotąd bezskutecznie.
Policjanci zostaną przebadani wykrywaczem kłamstw na polecenie komendanta Głowackiego. – Zbadani zostaną wszyscy, którzy mogą być ewentualnie zamieszani w kradzież pieniędzy i którzy wyrażą na to zgodę – mówi Bortacka.
Lubelska policja nie ma wykrywacza i będzie go musiała ściągnąć z innej komendy. Urządzenie to rejestruje, jak zmienia się oddech, puls, ciśnienie krwi oraz opór prądu przechodzącego przez ciało podczas odpowiedzi na pytania.
– Użycie urządzeń badających nieświadome reakcje organizmu u przesłuchiwanego jest od trzech lat niedopuszczalne – podkreśla jednak sędzia Marek Sagan, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie. – W przeszłości stosowano je niezwykle rzadko.
Z wykrywacza kłamstw nie będzie więc korzystać prokuratura. Do tej pory na jej zlecenie przesłuchano policjantów z dochodzeniówki, przeprowadzono rewizje w ich mieszkaniach, zrobiono szereg ekspertyz. Trwa też inwentaryzacja pozostałych dowodów przechowywanych w sejfie.
– Nic nie wskazuje, że zginęło coś poza pieniędzmi – mówi Janusz Padała, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.