Są pierwsze kary w procesie byłych policjantów, oskarżonych o współpracę z przestępcami, handel narkotykami i fałszowanie statystyk. Jeden z nich tłumaczył "pompowanie" wyników wymaganiami przełożonych. Teraz musi się liczyć z 2 letnią odsiadką
Albert W. początkowo nie przyznawał się do winy. Podczas wtorkowej rozprawy zmienił zdanie. Przyznał się do wszystkich zarzutów i zadeklarował, że chce dobrowolnie poddać się karze.
Człowiek, który się pogubił
- Mamy do czynienia z człowiekiem, który po prostu się pogubił - tłumaczył w sądzie obrońca Alberta W. - Zrobił to prawdopodobnie z głupoty. Zrozumiał, że to pierwsza i ostatnia szansa, jaką daje mu wymiar sprawiedliwości.
Albert W. zaproponował dla siebie 2 lata więzienia, 20 tys. zł grzywny i 5-letni zakaz pracy w policji. Na taką karę przystali prokurator oraz sędzia Beata Górna-Gielara. Ogłoszenie wyroku nastąpi za tydzień.
Akcja z 13 marca
Mężczyzna odpowie przede wszystkim za akcję z marca 2013 roku. Wtedy wspólnie z Michałem B. pomógł przemytnikom w przechwyceniu nielegalnych papierosów. Przy ul. Nałęczowskiej w Lublinie policjanci zatrzymali samochód z kontrabandą. Przemytnicy uciekli. Został tylko wtajemniczony w sprawę kierowca. W zamian za 7,5 tys. łapówki dla policjantów spokojnie odjechał z towarem. Kompanom powiedział, że papierosy zatrzymali mundurowi.
- Zatrzymanie było załatwiane przez Michała - zeznawał w sądzie Albert W. - Mówił mi o tym kilka miesięcy wcześniej. Zrobiłem mu przysługę, bo jeździliśmy razem z patrolu 2-3 lata.
Za akcję przy ul. Nałęczowskiej Albert W. dostał od kolegi 2,5 tys. zł.
Policjant przyznał również, że kupował od Michała B. mefedron i ecstasy. Zdarzało się również, że sprzedawał narkotyki koledze. Policjanci kradli również papierosy z przemytu, rekwirowane handlarzom. Mieli również swoisty układ ze sprzedawcami.
- Dopiero po zatrzymaniu kogoś z ul. Ruskiej mogliśmy dalej jechać w miasto - wyjaśniał w sądzie Albert W. - Zatrzymaliśmy więc handlarza za tzw. trzy paczki, robiliśmy dokumentację za wykroczenie i puszczaliśmy go wolno. Potem już nie był kontrolowany.
Policjanci poprawiali statystyki
Handlarz miał spokój, a policjanci poprawiali statystyki. Nie tylko w ten sposób. Wpisywali do służbowych notatników fikcyjne informacje o legitymowaniu podejrzanych osób.
- Mieliśmy nakaz z góry, że nie możemy zjechać ze służby bez odpowiedniej liczby legitymowań - wyjaśniał w sądzie Albert W. - Michał miał dane znajomych i ich wpisywał. Ja wpisywałem sobie asysty. Robiliśmy to, żeby nie nękać ludzi.
Podczas wtorkowej rozprawy rozstrzygnęły się również losy Pawła K., który namówił Michała B. do nielegalnego przeszukiwania policyjnej bazy danych. Chodziło o przysługę dla przyszłego szefa Pawła K. Mężczyzna przyznał się do winy i zaproponował dla siebie 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz 3 tys. zł grzywny. Prokurator i sąd przystali na tę propozycję.
Sprawy pozostałych oskarżonych - Seweryna N. (organizował transport papierosów) i Michała B. zostały wyłączone do odrębnego postępowania. Już podczas poprzedniej rozprawy były policjant chciał dobrowolnie poddać się karze. Zaproponował dla siebie 2 lata i 3 miesiące więzienia, 4-letni zakaz pracy w policji, 18 tys. zł grzywny i zwrot połowy z 7500 zł łapówki. Sąd uznał jednak, że ta propozycja jest zbyt łagodna.