Nie zajmują się polityką, ale rozważają udział w jesiennych wyborach samorządowych. Lubelscy aktywiści, społecznicy i ludzie kultury chcą ubiegać się o mandaty Rady Miasta. Decyzja o tym, czy wystawią własne listy, jeszcze nie zapadła.
Grupa pod roboczą nazwą „Lubelski Ruch Miejski” działa w oparciu o „15 tez o mieście” wypracowanych przez ogólnopolski Kongres Ruchów Miejskich. Dotyczą one m.in. udziału mieszkańców w podejmowaniu decyzji o mieście, wspierania lokalnej przedsiębiorczości, kwestii związanych z transportem publicznym, ochroną środowiska czy przydzielaniem lokali komunalnych. Podczas ubiegłorocznego kongresu zapowiedziano, że przedstawiciele ruchów miejskich wystartują w tegorocznych wyborach samorządowych. Wiele wskazuje na to, że jesienią do walki o mandaty miejskich radnych staną też aktywiści z Lublina.
– Wszystko zmierza do tego, że będziemy uczestniczyć w tych wyborach, ale jeszcze nic nie jest przesądzone – mówi nam Szymon Pietrasiewicz, animator kultury z Pracowni Sztuki Zaangażowanej Społecznie „Rewiry”.
– Na tę chwilę nie mówimy ani „tak”, ani „nie”. Normalnie pracujemy, rozmawiamy i zastanawiamy się, co możemy miastu od siebie zaoferować – dodaje Paulina Zarębska-Denysiuk, pedagog i historyk sztuki, związana m.in. z Radą Kultury Przestrzeni.
Do lubelskiej grupy oprócz Pietrasiewicza i Zarębskiej-Denysiuk należą m.in.: Krzysztof Lipka z Pieszego Lublina, założyciel Europejskiej Fundacji Kultury Miejskiej Cezary Hunkiewicz, czy animator kultury i propagator jazdy na deskorolce Jacek Harasimiuk.
W tym gronie są też związani z walczącą o przejrzystość finansów publicznych Fundacją Wolności Krzysztof Jakubowski i Krzysztof Kowalik, choć obaj zapewnili nas, że w wyborach startować nie zamierzają. Podobną deklarację składa Marta Kurowska, społeczniczka i radna dzielnicy Wieniawa, która w kuluarach jest wymieniania jako ewentualna liderka lubelskiego ruchu.
– Nie planuję startu w wyborach. Ale od dłuższego czasu obserwuję działalność Kongresu Ruchu Miejskich i cieszę się, że taki ruch powstaje w Lublinie. To szansa dla miasta, gdy młodzi ludzie chcą brać za nie odpowiedzialność także poprzez udział w zarządzaniu nim – komentuje Kurowska.
Miejscy działacze przyznają, że ostateczna formuła ich udziału w jesiennych wyborach nie została jeszcze wypracowana. Na razie szukają w swoim gronie potencjalnych kandydatów na radnych. W grę wchodzi też wystawienie własnego kandydata na prezydenta miasta.
Jeden z możliwych scenariuszy to poparcie urzędującego prezydenta Krzysztofa Żuka i start z list firmowanych jego nazwiskiem. Tym bardziej, że będący szefem lubelskiej PO Żuk startuje z własnego komitetu wyborczego. Na swoich listach widzi radnych PO i Wspólnego Lublina, ale też społeczników.
– Istotą całego porozumienia jest to, żeby wciągnąć w to ruchy miejskie, które w tej układance są niezwykle ważne. Rozmowy trwają – mówi nam jeden z lubelskich polityków PO.
Jak udało nam się dowiedzieć, z sondażu przeprowadzonego na zlecenie urzędującego prezydenta, w jesiennych wyborach jego komitet mógłby liczyć na wynik na poziomie 52 proc.
Dla Dziennika: dr Wojciech Maguś, politolog i medioznawca z UMCS
Start miejskich aktywistów w ramach samodzielnej inicjatywy obarczony jest ryzykiem nieuzyskania odpowiednio wysokiego wyniku gwarantującego zdobycie mandatów. Przypomnieć trzeba, że w ostatnich wyborach Lubelska Lewica Razem uzyskała 7,5 proc. głosów i nie zdobyła żadnego mandatu do rady miasta. Polaryzacja lubelskiej sceny politycznej na dwa obozy – prezydencki i opozycyjny (skupiony wokół PiS) – powoduje, że potencjalny trzeci gracz staje przed dużym wyzwaniem.
Z kolei pójście aktywistów do wyborów pod szyldem prezydenta Żuka też jest w pewnym stopniu racjonalne. Co więcej Żuk, deklarując otwarcie swoich list na społeczników, najpewniej widzi w osobach nieidentyfikowanych politycznie, aktywnych i rozpoznawalnych na poziomie lokalnym, duży potencjał „świeżości” i szansę na zwiększenie wyniku.
Jednak start ze wspólnych list aktywistów różnych środowisk i radnych miejskich identyfikowanych politycznie, może powodować utratę niezależności i waloru alternatywy dla polityki partyjnej w samorządzie.