Lubelska Fundacja Odnowy Zabytków w starciu z prezydentem miasta. Chodzi o teren przy Ruskiej.
– Dotarły do mnie informacje, z których wynika, że ktoś z zarządu MKK może być powiązany rodzinnie z prezydentem miasta – mówi Andrzej Gumieniczek, prezes LFOZ. – Ja nie mam takiej pewności. Tylko pytam czy to prawda. Oczekuję, że prezydent odpowie na to pytanie.
Padło ono podczas konferencji prasowej, zwołanej wczoraj przez prezesa LFOZ.
– Jeśli pan Gumieniczek nie wycofa tego zarzutu publicznie i nie przeprosi, znajdziemy się w sądzie – mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina. – Nie mam nikogo, o kim można powiedzieć, że jest moim znajomym, kimś z rodziny bądź kimś, kto realizowałby politykę MKK w interesie innym niż miasta.
Z początkiem listopada nowy gospodarz ma przejąć tereny przy ul. Ruskiej. LFOZ zapowiada jednak, że nie wycofa z się z dworca dla busów, jeśli miasto nie zwróci fundacji pieniędzy. Chodzi o 360 tys. zł zainwestowane w dworzec.
– Wystąpimy o zwrot tych środków – mówi Gumieniczek. – Jeśli miasto je odda, to z końcem listopada przekażemy dworzec. W przeciwnym razie będziemy płacić wyższy, karny czynsz, ale "odmieszkamy” należne nam fundusze.
Zdaniem Ratusza, nie ma podstaw do zwrotu jakichkolwiek pieniędzy.
– Chciałbym, żeby prezes LFOZ przedstawił dowody na to, że ma w umowie zobowiązanie miasta do zwrotu poniesionych nakładów – dodaje Żuk. – W umowie, którą my mamy wszelkie nakłady na uporządkowanie terenu zostały skompensowane przychodami, które fundacja czerpała z dzierżawy. Umowa mówi wyraźnie o ryzyku dzierżawcy.
Sprawa najprawdopodobniej skończy się w sądzie.
– Pan Gumieniczek publicznie stwierdza, że złamie prawo – ocenia Żuk. – Jeśli weźmiemy pod uwagę, że fundacja od 2 listopada bezprawnie realizuje przychody z gospodarowania mieniem bezprawnie, to będzie się to kwalifikowało do postępowania prokuratorskiego.