W tym roku Pruszkowski odwiedził już Meksyk i Stany Zjednoczone. Od wczoraj gości w austriackim Innsbrucku, gdzie szkoli swoich kolegów samorządowców z różnych stron Europy. - Sugerowanie, że załatwi coś dla Lublina jest niestosowne - mówi rzecznik prezydenta.
• A czy Pruszkowski mógł na to spotkanie nie pojechać?
- W Innsbrucku ma poprowadzić warsztaty. Myślę, że to wystarczająca odpowiedź na to pytanie - dodaje Rakowski. - Mieszkańcy Lublina nie zapłacą za ten wyjazd. Koszty pokrywają organizatorzy, czyli CEMR.
To już kolejna zagraniczna podróż Pruszkowskiego w tym roku. W połowie marca prezydent wyjechał do Meksyku, gdzie zachwalał lubelską kranówkę. Stamtąd pojechał do Stanów Zjednoczonych. W USA odwiedził kilka miast. Na spotkaniach z Polonią szukał sponsorów, którzy zgodziliby się wyłożyć 200 tys. dolarów na... budowę przed lubelskim zamkiem kopii nowojorskiego pomnika Władysława Jagiełły. Z tej podróży wrócił przed czasem. Ale wcale nie dlatego, że Lublin nękały wtedy lokalne powodzie, a wielu mieszkańców podtopionych domów klęło Ratusz w żywe kamienie. Bo do naszego miasta wybierał się prezes Jarosław Kaczyński, szef PiS - partii Pruszkowskiego.
Marcowa podróż wywołała wielkie niezadowolenie części lubelskiej Rady Miasta. Niektórzy mówili nawet o zerwaniu obrad. Do tego jednak nie doszło. Ale dla grupy radnych miarka się przebrała. Napisali projekt uchwały, która zobowiąże prezydenta do złożenia sprawozdania z wyjazdów od początku obecnej kadencji. - Nie chodzi mi o koszty. Chcę poznać cel tych wyjazdów. Czasem wyjazd może być kosztowny, ale sensowny. A czasem drogi i niepotrzebny - mówi Mieczysław Ryba (LPR), jeden z radnych, którzy podpisali projekt uchwały. Głosowanie odbędzie się 25 maja. Jeśli dokument zostanie przyjęty, to spowiedź z wojaży czeka też zastępców prezydenta i innych pracowników Ratusza.