Prezydent Lublina nie zrezygnuje z zaskarżenia wyroku w sprawie górek czechowskich, mimo apeli miejskich aktywistów i radnych opozycji. Prezydent szczegółowo wylicza skutki, które – jego zdaniem i wbrew twierdzeniom aktywistów – może mieć dla okolicznych mieszkańców uprawomocnienie się wyroku.
Gorący spór dotyczy wyroku z 30 grudnia, w którym Wojewódzki Sąd Administracyjny stwierdził nieważność studium przestrzennego, określającego przeznaczenie wszystkich części miasta, w tym górek czechowskich. Sąd nie unieważnił całego studium, tylko część dotyczącą górek. Jego wyrok dotyczy jednak nie tylko niezabudowanych części będących własnością deweloperskiej firmy TBV Investment, ale także tych, na których stoją już domy mieszkalne, czy to od wielu lat (jak przy ul. Arnsztajnowej), czy od niedawna (jak przy Operowej).
Wyrok „wyłączył” studium
Natychmiastowy skutek wyroku jest taki, że nie można stosować studium wobec górek, nawet jeśli prezydent zaskarży orzeczenie do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Na górkach wciąż działa jednak plan zagospodarowania uchwalony w 2005 r., który pozwala na istnienie, odnowę i wymianę stojących domów. Pozwala on również na inwestycje na części obszarów należących do TBV Investment, choć nie dopuszcza blokowisk, na których mocno zależy spółce.
Do 11 marca prezydent ma czas na zaskarżenie wyroku do wyższej instancji. Konsekwentnie zapowiada, że skorzysta z tej możliwości.
Krytycy: nie składać tej skargi
Opozycyjni radni PiS namawiają Żuka, by nie zaskarżał wyroku, który oceniają jako „niezmiernie istotne wydarzenie w historii batalii związanej z ochroną dziedzictwa przyrodniczego” górek. Na wtorkowym, nadzwyczajnym posiedzeniu nakłaniali Radę Miasta, by poparła ich apel. Do jego uchwalenia nie doszło, bo klub radnych prezydenta skorzystał ze sprawdzonej zagrywki i mając większość głosów wprowadził do apelu poprawkę odwracającą jego sens. Ostatecznie radni PiS wycofali z obrad zniekształcony projekt.
O rezygnację ze składania skargi namawiają prezydenta również ekolodzy. Nie zgadzają się z argumentami prezydenta, że skarga jest konieczna ze względu na obronę interesów mieszkańców zabudowanych już terenów. – Sądowa próba obalenia wyroku WSA nie będzie żadną walką o mieszkańców. Będzie wyłącznie walką o nadzwyczajny zysk dewelopera – pisał do radnych Krzysztof Gorczyca, prezes Towarzystwa dla Natury i Człowieka.
Czarny scenariusz Ratusza
Prezydent przekonuje, że jeśli wyrok się uprawomocni, ze studium zniknie część określająca przeznaczenie górek, a samorząd będzie musiał tę lukę załatać.
– Nie będzie można powiedzieć, że górki czechowskie nie będą objęte studium – twierdzi Zbigniew Dubiel, koordynator radców prawnych Ratusza. Tłumaczy, że taki dokument musi obejmować całe miasto, bez żadnych luk.
– Jeżeli wyrok się uprawomocni, trzeba będzie przystąpić do zmiany studium i uchwalić zapisy dotyczące zagospodarowania górek, ale zgodne z wyrokiem sądu, nie dowolne. Następnie dokonać zmiany planu zagospodarowania, zgodnie z wyrokiem sądu i studium, czyli wyłączając zabudowę – mówi Dubiel.
Według prezydenta zmieniony w ten sposób plan zagospodarowania nie mógłby się kłócić z wyrokiem także w części obejmującej zabudowane tereny, nienależące do TBV Investment. W efekcie mieszkańcy tych obszarów (np. ul. Arnsztajnowej, czy Operowej) mieliby się obudzić w sytuacji, gdy nie mogą przebudować domu, bo stoi na terenie „wolnym od zabudowy”.
– Tam również musi być wpisana funkcja zieleni – mówi Krzysztof Żuk, według którego mieszkańcy tych terenów mogliby tylko korzystać z domów, dopóki się nie rozsypią. – Pytanie, jak to wpłynie na wycenę nieruchomości? Co z kredytami bankowymi, które mieszkańcy zaciągnęli, zabezpieczając je na działkach i nieruchomościach, skoro ma to być zieleń? – mnoży pytania prezydent. – Wystarczy, że bank tego typu informację poweźmie, wezwie natychmiast do nowego zabezpieczenia, czy zwiększenia zabezpieczenia. Takie przypadki również w mojej rodzinie były.