Lubelska prokuratura właśnie skierowała do sądu akt oskarżenia w głośniej sprawie pobicia lubelskiego radnego Kamila Zinczuka. .
Chodzi o 25-letniego Piotra H. z Lublina, karanego wcześniej za przestępstwa o charakterze narkotykowym.
- Zostały mu postawione dwa zarzuty usiłowania zabójstwa - wyjaśnia Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Piotr H. ranił nożem Zinczuka w okolicach serca, a jego kolegę Andrzeja P. w plecy.
- Oskarżony nie przyznał się do zarzucanych czynów, zasłaniając się niepamięcią - mówi Syk-Jankowska. - Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Czterem pozostałym sprawcom, mieszkańcom Lublina w wieku 19-21 lat, śledczy postawili zarzut pobicia, za co grozi do trzech lat więzienia. Trzech z nich przyznało się.
Przypomnijmy. Miejski radny Lewicy Kamil Zinczuk w połowie grudnia wracał z dwoma kolegami z pubu "u Szewca”. - Nie byliśmy pijani, szliśmy spokojnie - opowiadał tuż po zdarzeniu na naszych łamach Zinczuk.
W pobliżu sklepu nocnego na ul. 3 Maja drogę zaszło im kilku napastników.
- Zaczepili nas, zaczęli pyskować. Maciek zaczął dzwonić na policję, ale go uderzyli i telefon mu wypadł - relacjonuje pan Andrzej, jeden kolegów Zinczuka. - Chciałem ich odepchnąć i sam oberwałem. Przewrócili Maćka na ziemię i zaczęli go kopać. Udało mi się uciec, ale gonił mnie jeden napastnik z nożem. Ranił mnie w plecy.
Mniej szczęścia miał Zinczuk. - Nawet mnie nie uderzyli, tylko od razu pchnęli nożem - mówi radny. - Przestraszyłem się, że dostałem w serducho, bo sikało ze mnie strasznie. Zacząłem biec w stronę Lublinianki. Na rogu ul. 3 Maja i Krakowskiego Przedmieścia nie miałem już siły. Upadłem. I stamtąd mnie już zabrali.
Niedługo później policjanci złapali dwóch agresorów na ul. Okopowej. Potem śledczy dotarli do trzech pozostałych.