Andrzeja K., w przeszłości znanego adwokata z Lublina, a ostatnio asesora sądu administracyjnego, już nie chroni sędziowski immunitet.
Batalia o pozbawienie byłego mecenasa immunitetu toczyła się już od ponad roku. Prokuratura chciała pociągnąć prawnika do odpowiedzialności karnej za czyny, z okresu, kiedy był jeszcze wziętym lubelskim adwokatem. Przed sądami często bronił członków zorganizowanych grup przestępczych.
Prokuratura doszła do wniosku, że utrudniał postępowanie dotyczące odbycia wyroku przez jednego ze skazanych. Prawnika obciążył skazaniec, który w 1999 r. poszedł po poradę do kancelarii mecenasa. Stwierdził, że Andrzej K. poradził mu, żeby "załatwił” sobie fałszywe zaświadczenie o zatrudnieniu. I jeszcze drugie od lekarza, najlepiej neurologa bądź psychiatry. Takie dokumenty miały przekonać sąd, żeby pozostawił przestępcę na wolności.
Przed dwoma laty Andrzej K. zrezygnował z wykonywania zawodu adwokata i został asesorem w sądzie administracyjnym w Radomiu. Zaczął go chronić sędziowski immunitet. Prokuratura musiała zabiegać o jego uchylenie przed sędziowskim sądem dyscyplinarnym.
- Teraz mamy otwartą drogę do postawienia Andrzejowi K. zarzutów - przyznaje Andrzej Markowski, naczelnik lubelskiego oddziału Prokuratury Krajowej w Lublinie. Prawnik w każdej chwili może spodziewać się wezwania na przesłuchanie w charakterze podejrzanego. Wciąż jest zatrudniony w warszawskim sądzie administracyjnym. Nie ma już jednak prawa do sądzenia.
(er)