Sierżant Michał G., podejrzany o molestowanie nastolatki, po trzech miesiącach aresztu wyszedł na wolność.
Policjant Michał G. został aresztowany na trzy miesiące. W tym czasie prokuratura powinna zakończyć śledztwo. Nie zdołała tego zrobić. Musiała więc wystąpić do sądu o przedłużenie aresztu. Według przepisów, sąd taką decyzję podejmuje, jeśli prokurator przekonująco uzasadni, że w ciągu trzech miesięcy skończenie sprawy nie było możliwe, bo np. było wielu świadków do przesłuchania.
- Żaden z takich powodów nie został podniesiony - mówi sędzia Marcin Protasiewicz, przewodniczący IX Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Lublinie. - Prokurator uzasadniał przedłużenie aresztu tym, że trzeba wykonać tylko standardowe czynności procesowe.
Sąd zastanawiałby się również nad przedłużeniem aresztu policjantowi, gdyby sprawa przyszła już z aktem oskarżenia. Wówczas jednak obowiązywałyby go inne przepisy. Wystarczyłoby np. jedynie stwierdzić, że oskarżonemu grozi surowa kara.
27-letni sierżant Michał G. z sekcji prewencji Komendy Miejskiej Policji w Lublinie trafił za kratki w kwietniu. Razem z nim aresztowany został Bartosz J., 28-letni strażnik miejski. Obaj patrolowali radiowozem okolice miasteczka akademickiego. Poznaną na patrolu 16-letnią dziewczynę i jej koleżankę zabrali na poligon przy Drodze Męczenników Majdanka. Policjant obmacywał nastolatkę, dotykał intymnych części ciała. Strażnik "tylko” ją pocałował. Dlatego po kilku tygodniach został wypuszczony na wolność.
Gdy śledztwo zmierzało już ku końcowi, lubelska prokuratura zdecydowała, że zostanie przeniesione do innej jednostki. To miało zapewnić bezstronność. Akta trafiły do Prokuratury Rejonowej w Biłgoraju, która bezskutecznie zabiegała o przedłużenie aresztu.
- Zaskarżyliśmy decyzję sądu - mówi Zbigniew Reszczyński, prokurator rejonowy w Biłgoraju.