Prokurator ponownie przyjrzy się polityce informacyjnej prezydenta Lublina. Jeżeli śledczy uznają, że Andrzej Pruszkowski złamał prawo i zataja informacje przed opinią publiczną, grozi mu nawet rok więzienia.
- Taka odmowa jest przestępstwem z Ustawy o dostępie do informacji publicznej. Grozi za to nawet rok więzienia - skomentował Paweł Kamiński, wiceprezes polskiego oddziału antykorupcyjnej organizacji Transparency International.
Po naszej publikacji sprawą zainteresowała się Prokuratura Rejonowa Lublin-Północ. Janicki został przesłuchany w charakterze pokrzywdzonego. Mówił nie tylko o dożynkach, wymieniał także inne pytania do prezydenta, na które nie dostał odpowiedzi, bądź dostał niepełną. Ale prokuratura postanowiła, że śledztwa nie będzie. - Osoba starająca się o udzielenie takiej informacji nie wyczerpała procedury przewidzianej prawem - tłumaczył Tadeusz Kubalski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ.
- Miałem wrażenie, że pani prokurator chciała się ograniczyć tylko do kwestii dożynek - opowiada Sławomir Janicki. Radny złożył zażalenie w Prokuraturze Okręgowej. A ta przyznała mu rację. - Prokurator rejonowy nie odniósł się do wszystkich zarzutów Janickiego - tłumaczy Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego.
Sprawa wraca więc do Prokuratury Rejonowej. - Ma przeanalizować ponownie zebrane materiały. Uwzględniając też przepisy określające terminy udzielania odpowiedzi - dodaje Lepieszko.
- Odpowiemy na każde pytanie prokuratury - komentuje lakonicznie Tomasz Rakowski, rzecznik prezydenta Lublina.