Przedsiębiorca z Lublina stworzył pierwszy na świecie implant płatniczy wszczepiany pod skórę człowieka. To nie fantastyka. Można go już kupić i płacić nim nawet w osiedlowym sklepiku.
Wojciech Paprota urodził się w Lublinie. Tu kończył Prywatne Liceum im. Królowej Jadwigi. Potem były studia związane z ekonomią i zarządzaniem m.in. w Singapurze i Londynie, ale zawsze była też fascynacja nowymi technologiami. Fascynacja, która doprowadziła do stworzenia wspólnie z VivoKey Technologies Inc. z Seattle implantu płatniczego. Urządzenie kosztuje 199 euro i ma służyć przez 5 lat. Potem, jeśli będziemy chcieli, trzeba będzie go wymienić. Waży niespełna gram i jest nie większe od pięciogroszówki.
– Implantu nie da się zeskanować, sfotografować ani zhakować, jak karty kredytowej czy debetowej, aby później użyć wydrukowanych na niej danych. Implant jest dosłownie zawsze pod ręką, dzięki czemu możemy realizować płatności nawet w sytuacjach, w których nie zabieraliśmy portfela ze sobą, na plaży, gdy chcemy zapłacić za lody na basenie, w dyskotece za drinka, czy w osiedlowym sklepie – wylicza Wojciech Paprota, który sam oczywiście płaci w sklepach ręką. Na podobny krok zdecydowało się już ponad 100 tys. osób na świecie, z czego na razie tylko ponad 30 w Polsce.
Wszczepienie pod skórę zajmuje około 15 minut. Firma współpracuje w tej sprawie także z klinikami z Lublina. Medyk może doradzić, czy ze względu na wykonywaną pracę czy sportowe aktywności implant wszczepić np. w palec lub tuż nad nadgarstkiem. Wojciech Paprota podkreśla, że implant jest w pełni bezpieczny. W trakcie testów w USA nie odnotowano żadnych alergii, niepokojących reakcji, odczynów czy innych tzw. działań niepożądanych. Urządzenie nie wymaga dodatkowego zasilania. Samodzielnie nie wytwarza też jakichkolwiek fal i uruchamia się wyłącznie przy płatności zbliżeniowej, gdy zbliżamy je do terminala płatniczego. Zdaniem przedsiębiorcy nie może więc służyć do śledzenia czy inwigilacji właściciela tak jak poprzez GPS czy komórkę. Jedynym śladem naszej obecności w danym miejscu może być faktycznie dokonana transakcja, odnotowana na wyciągu bankowym, czyli tak samo jak w przypadku płatności przy użyciu karty kredytowej czy debetowej.
To jednak nie uspokaja wszystkich.
– Implant płatniczy to kolejny produkt wpisujący się w coraz bardziej widoczny trend do zagnieżdżania się technologii cyfrowej i informatycznej wewnątrz naszego ciała – uważa prof. Piotr Celiński z Instytutu Nauk o Komunikacji Społecznej i Mediach UMCS w Lublinie.
I dodaje: – Jest to rzecz jak najbardziej użyteczna ale dająca jednocześnie możliwość czerpania wiedzy o jej użytkownikach. Państwom, czy firmom może zależeć na informacjach o naszych decyzjach zakupowych; rzeczach, które lubimy lub wybieranych aktywnościach np. po to by podsuwać nam profilowaną reklamę. Stajemy więc przed klasycznym dylematem: czy wybieramy coś wygodnego, intuicyjnego oraz prostego czy też dbamy o naszą wolność i prywatność. W ostatecznym rachunku, historycznie wygrywa jednak wygoda. Chcemy być modni i przekładamy to nad dystans wobec nowinek technologicznych i nasze bezpieczeństwo prywatne i społeczne.
Z urządzenia wymyślonego przez lublinianina można korzystać od razu po wszczepieniu. Żeby to zrobić trzeba jednak założyć konto na platformie iCard i przelać na nie pieniądze. Ponieważ na rachunku iCard nie można jeszcze prowadzić konta w złotówkach, ale np. w euro i funtach liczyć trzeba się z przewalutowaniem. Jak podkreśla twórca implantu iCard nie obciąża jednak użytkowników kosztami tzw. spreadu walutowego, dzięki czemu płatności w ok. 99 proc. procentach wynoszą tyle samo, ile transakcje w złotówkach. Przy płatności do 100 złotych w Polsce lub 50 euro za granicą będziemy musieli wpisać też kod PIN.
Wojciech Paprota dodaje, że to nie koniec pomysłów na wykorzystanie implantów. Już trwają prace nad stworzeniem implantu wielkości ziarenka ryżu, którym będzie można nie tylko płacić, ale także otworzyć swój dom czy zalogować się do komputera.