Na tysiące właścicieli lubelskich firm padł strach. Muszą szybko odszukać dokumenty sprzed ośmiu lat. ZUS dopatrzył się błędów, które mieli popełnić jeszcze w czasach reformy systemu ubezpieczeń.
Zdaniem ZUS, płatnicy sami są sobie winni. – O błędach w dokumentach informujemy tych, którzy je zrobili – twierdzi Dorota Kapica, naczelnik wydziału dokumentacji w lubelskim ZUS. – Wezwania dotyczą lat 1999 i 2000, bo właśnie przetwarzamy dokumenty za ten okres. Przypadków, w których wykryliśmy błędy, są tysiące.
W 1999 roku rozpoczęła się reforma systemu ubezpieczeń społecznych i powstała komputerowa baza danych. Już nie urzędnicy, lecz sami płatnicy zaczęli wypełniać dokumenty. Pracownicy ZUS tylko wpisywali dane z papierowych formularzy i skanowali je do komputerów.
Pracodawcy, którzy dostali zawiadomienie podejrzewają, że ZUS chce odtworzyć dokumenty, które sam zgubił albo źle wpisał do rejestru. – No bo jak może być inaczej, skoro wezwali mnie do uregulowania 5 tysięcy zł zaległych składek, a kiedy dostarczyłem już raz zaniesione do ZUS dokumenty, okazało się, że wszystko jest w porządku – mówi pan Tomasz, przedsiębiorca z Lublina. – Najdziwniejsze jest to, że od lat kilkakrotnie dostawałem od ZUS zaświadczenia, że nie zalegam ze składkami na ubezpieczenie. Teraz nagle się okazało, że składek nie płaciłem.
Co grozi płatnikowi, który nie odpowie na wezwanie albo zgubił dokumenty, o które upomina się ZUS? – W zasadzie nic – przyznaje Dorota Kapica. – Bo sprawę możemy skierować do sądu tylko w ciągu roku od momentu, kiedy płatnik miał obowiązek taki dokument złożyć. Możemy natomiast spróbować odtworzyć formularze na podstawie jakichś źródłowych dokumentów, np. listy płac.
Właściciele firm i tak wolą uzupełnić dane. Boją się, że ZUS na podstawie brakujących dokumentów naliczy im składki sprzed ośmiu lat i zaległe odsetki.