Obecny właściciel Zakładów Tytoniowych w Lublinie może odpowiadać za pranie brudnych pieniędzy. Miał za nie kupić fabrykę, która dziś stoi na skraju upadku
ZTL zostały sprzedane w 2011 r. Od Skarbu Państwa kupił je Irańczyk Iman E., właściciel spółki Biosyntec. Potrzebne do tego 9 mln USD zdobył dzięki Lee Weissowi, znajomemu doradcy inwestycyjnemu z Bostonu. Ten namówił swojego klienta Jamesa Sutowa na sfinansowanie przejęcia ZTL przez Biosyntec. Iman E. zapewniał wówczas, że rozpocznie w Lublinie produkcję rewolucyjnych filtrów, które o 80 proc. zmniejszają szkodliwość palenia.
Inwestycja okazała się niewypałem. W 2013 r. Sutow pozwał Weissa twierdząc, że ten przedstawił mu fałszywe dane na temat kondycji ZTL i Biosyntec, czym naraził go na straty. W rezultacie doradca z Bostonu i jego firma muszą zapłacić inwestorowi 48 mln USD. To efekt ugody zawartej w kwietniu przed amerykańskim sądem arbitrażowym.
Z akt sprawy wynika, że Iman E. i Weiss to wieloletni znajomi. Weiss tłumaczył, że polecał Biosyntec, bo wierzył w sukces firmy. Nie potrafił jednak przedstawić dokumentów, na których oparł swoją ocenę. Eksperci powołani przez Sutowa ocenili, że ZTL były „technicznie niewypłacalne”.
– Raporty przedstawiane przez doradcę były mylące. W spółce nie przeprowadzono audytu. Plany ekspansji (związane z produkcją filtrów – red.) w USA, Chinach i Bułgarii nie miały oparcia w rzeczywistości z uwagi na obecną wiedzę naukową – czytamy w piśmie sądowym.
Według ekspertów, opowieści Imana E. o rozpoczęciu produkcji rewolucyjnych filtrów, były iluzją. Irańczyk zapewniał, że zainwestuje w Lublinie 100 mln zł.
– Moim zdaniem, od początku nie zamierzał wydać grosza – twierdzi nasz rozmówca, związany z ZTL. – Już wtedy powiedział kierownictwu, że nie będzie inwestował w szklankę bez dna. Za wyłudzone pieniądze kupił upadającą wówczas firmę, wyprowadził z niej ile się dało, a potem „rozłożył”, żeby nie zwracać pieniędzy inwestorowi. Od początku starał się wykazać, że wprowadzono go w błąd co do kondycji finansowej ZTL, więc bankructwo było nieuniknione.
Dzisiaj Iman E. musi się mierzyć z prokuratorskimi zarzutami. Śledczy podejrzewają go o malwersacje finansowe w ZTL. Chodzi o wyprowadzanie pieniędzy za pośrednictwem FTK, spółki - córki z Krasnegostawu. Taki manewr miał uniemożliwić wierzycielom przejęcie pieniędzy.
W maju Irańczyk razem z czterema innymi osobami został zatrzymany przez CBŚ. W ręce policjantów wpadli m.in. Andrzej W. i Tomasz K., byli szefowie krasnostawskiej spółki. Zatrzymano także Dariusza W., byłego prezesa ZTL, który przed prywatyzacją zakładu był wiceministrem skarbu.
Śledczy nie wykluczają, że Iman E. odpowie nie tylko za ukrywanie pieniędzy przed wierzycielami.
– Analizujemy, czy nie doszło do prania brudnych pieniędzy – mówi Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. – W wyroku amerykańskiego sądu jest mowa o oszustwie. Jeśli w USA popełniono przestępstwo, to rzeczywiściemożna mówić o praniu pieniędzy. Będziemy się w tej sprawie konsultować ze stroną amerykańską.
Na tym nie koniec. Śledczy mają również sprawdzić, w jaki sposób lubelska fabryka trafiła w ręce Imana E. – Nie wykluczamy, że będziemy musieli zbadać wątek prywatyzacji zakładu – przyznaje Jeżyński. – Na obecnym etapie wciąż analizujemy dokumenty.
Lubelska fabryka obecnie zatrudnia kilkadziesiąt osób. Jest w stanie upadłości. Początkowo sąd zgodził się możliwość zawarcia ugody z wierzycielami. W kwietniu syndyk wystąpił jednak do sądu o zmianę trybu upadłości z układowej na likwidacyjną.