Stary browar to jeden z ostatnich elementów dawnej architektury przemysłowej w Lublinie. Chociaż cenny, formalnie nie jest zabytkiem. Zgodnie z prawem może się zawalić i nikt za to nie odpowie. – Warto go ratować zachęcają specjaliści.
Ze starą suszarnią słodu przy ul. Misjonarskiej 22 sąsiaduje dawna łaźnia Łabędzkich. Od 1914 roku mieściła się tam również pralnia i farbiarnia. Prywatny właściciel nie był w stanie wyremontować budynku. Teraz z zakładu postała sterta gruzu. Gospodarz nie ma pieniędzy na jego uprzątnięcie.
Mury pobliskiego browaru są w tragicznym stanie. Ich fragmenty sypią się na głowy okolicznych mieszkańców. Miasto postanowiło ogrodzić teren. Prywatny dzierżawca stara się zabezpieczyć budynek przed wandalami. O szybkim i gruntownym remoncie nie ma mowy. Ułatwiłby to wpis do rejestru zabytków, ale browaru na tej liście nie ma. Jest tylko w strefie ochrony konserwatorskiej, co może uchronić go od rozbiórki.
- Z wpisywaniem obiektów do rejestru zabytków jest spory problem – dodaje Zętar. – To długa droga. Poza tym, browar nie ma żadnych szczególnych detali architektonicznych. Chodzi przede wszystkim o wspaniałą bryłę. Warto ją zachować. To tu zaczynała się stara dzielnica przemysłowa Lublina.
Jej pozostałości nie chroni nawet wpis do rejestru zabytków. Przykładem jest wieża ciśnień przy ul. Firlejowskiej, cześć dawnej fabryki „Eternit”. Obiekt popada w ruinę, podobnie, jak most na Bystrzycy przy ul. Zamojskiej. Resztki pozostały z dawnych zakładów Kośmińskiego.
Remontów nie ma i prędko nie będzie. Brakuje planów zagospodarowania przestrzennego dla poszczególnych dzielnic. Wiele zagrożonych obiektów ma niewyjaśnioną sytuację prawną. Tak jest m.in. w przypadku dawnej suszarni słodu. Gospodarzem jest miasto, ale dawni właściciele starają się o zwrot nieruchomości. W tej sytuacji żadna ze stron nie chce tam zainwestować. Nikt też nie poniesie kary, jeśli budynek się rozsypie.
(JSZ)