Ratusz niezgodnie z przepisami anulował swoją zgodę na spopielarnię zwłok przy ul. Głuskiej. Teraz musi to od nowa przemyśleć. Tak orzekło Samorządowe Kolegium Odwoławcze, które uchyliło decyzję miejskich urzędników unieważniającą wcześniej wydaną zgodę
Ani inwestor planujący spopielarnię nie może jeszcze świętować sukcesu, ani jego przeciwnicy nie mogą opłakiwać porażki. Samorządowe Kolegium Odwoławcze nie orzekło, czy urząd słusznie zablokował budowę. Stwierdziło tylko, że zrobił to nieprawidłowo. – SKO przekazało nam sprawę do ponownego rozpatrzenia – informuje Joanna Bobowska z Urzędu Miasta.
Sprawa budzi emocje. Protestujący mieszkańcy z okolicy twierdzą że ich działki stracą na wartości przez sąsiedztwo spopielarni ludzkich zwłok, a oni sami będą oddychać tym, co uleci z komina. Inwestor zapewnia, że nie ma się czego bać, bo jego piec będzie spełniać normy ostrzejsze od tych, które obowiązują w Polsce.
Przedsiębiorca miał już potrzebny mu dokument:. To „wuzetka”, czyli decyzja o warunkach zabudowy wydana przez Urząd Miasta w marcu 2014 r. Wtedy Ratusz uznał, że inwestycja nie będzie kolidować z otoczeniem. Po trzech latach zmienił zdanie i cofnął wcześniejszą zgodę. Dlaczego zrobił to wadliwie? Wróćmy do początku sprawy.
Jesienią 2013 r. przedsiębiorca poprosił miasto o „wuzetkę”. Przed jej wydaniem urzędnicy musieli zbadać, czy nowy obiekt wtopi się w otoczenie. Jak duży obszar trzeba uwzględniać przy takiej analizie? O tym przepisy nie mówią, wskazują tylko minimalne granice.
Właśnie na tym minimum poprzestali miejscy urzędnicy. Rozejrzeli się po najbliższej okolicy i uznali, że spopielarnia tu pasuje. Ale biorąc pod uwagę jedynie minimalny obszar zupełnie pominęli fakt, że nieco dalej jest zabudowa mieszkaniowa. Właściciele tych domów wszczęli protest, gdy dowiedzieli się, że inwestor stara się już o pozwolenie na budowę.
Protestujący zaczęli pytać dlaczego nie wzięto ich pod uwagę przy wydawaniu decyzji i dlaczego nie uznano ich wtedy za stronę postępowania. Pod ich naciskiem postępowanie zostało wznowione. Urząd sięgnął po przepis mówiący o wyjściu na jaw „istotnych dla sprawy nowych okoliczności” lub dowodów, które istniały już wcześniej, ale nie były znane osobom wydającym decyzję.
W ten sposób wniosek inwestora jeszcze raz trafił do analizy. Tym razem urzędnicy rozejrzeli się po większym obszarze, dostrzegli domy jednorodzinne i stwierdzili, że spopielarnia zwłok jednak tu nie pasuje. Cofnęli wcześniejszą zgodę i wydali inwestorowi nową decyzję, odmowną.
Niezadowolony przedsiębiorca odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które uchyliło odmowną decyzję władz miasta. – SKO wskazało nam pewną niekonsekwencję – przyznaje Zbigniew Dubiel, szef radców prawnych Ratusza.
Urząd Miasta nie wznowił procedury „z urzędu”, ale „na wniosek” osób wcześniej pominiętych, a mimo to nie uznał ich nadal za strony postępowania. – „Dopiero więc uznając za wadę [wcześniejszego] postępowania pominięcie tych osób i przyznając im prawo strony” Urząd Miasta mógł „podjąć czynności prowadzące do rozstrzygnięcia sprawy” – czytamy w decyzji Kolegium.
Urzędnicza machina musi ruszyć od nowa. Ratusz ma teraz określić, czy osoby wnioskujące o wznowienie procedury można uznać za niesłusznie pominięte wcześniej strony postępowania. Oraz to, czy wnioski o wznowienie postępowania były złożone w terminie wymaganym przepisami. Dopiero potem urzędnicy będą mogli ponownie oceniać, czy spopielarnia pasuje do okolicy, czy też nie.
A zegar tyka
Im dłużej trwa ten prawny spór tym bliżej jest do dnia, w którym zgody na piec nie da się już anulować. Prawo mówi, że postępowanie zakończone prawomocną decyzją administracyjną można wznowić nie później, niż po pięciu latach (lub dziesięciu, jeśli decyzja zapadła w wyniku przestępstwa lub w oparciu o sfałszowane dowody). Po tym czasie można tylko stwierdzić, że decyzję wydano z naruszeniem prawa, ale nie wpływa to na jej ważność.