Brzozy obok budynku przy ul. Szafirowej (fot. Dominik Smaga)
Mocne przycięcie 38 drzew może się zakończyć karą dla jednej ze spółdzielni mieszkaniowych. Urzędnicy wszczęli wobec niej formalne postępowanie i powołali biegłego, który ma ocenić przycinkę
– Postępowanie dotyczy wymierzenia administracyjnej kary pieniężnej za niewłaściwe podcięcie drzew rosnących przy ul. Turkusowej 8, 12, 20, 22, 26, 28, i 30 – informuje Monika Głazik z biura prasowego Ratusza. Mowa o zieleni towarzyszącej blokom Młodzieżowej Spółdzielni Budowlano-Mieszkaniowej „Promyk”.
Przepisy nie pozwalają na dowolne przycinanie korony drzewa. Ustawa o ochronie przyrody pozwala usunąć więcej niż 30 proc. „korony, która rozwinęła się w całym okresie rozwoju drzewa”. Wyjątkiem od tej reguły jest usunięcie gałęzi martwych i nadłamanych, utrzymywanie uformowanego kształtu korony i wykonanie specjalistycznego zabiegu mającego przywrócić drzewu stabilność. Przepisu nie stosuje się do drzew o małych rozmiarach, określonych szczegółowo w ustawie.
Złamanie powyższego zakazu jest nazwane przez ustawę „uszkodzeniem drzewa”, zaś cięcie przekraczające 50 proc. jest określone przez przepisy jako „zniszczenie drzewa”. Za takie działania grożą kary finansowe, chociaż nie oznacza to, że od razu trzeba płacić. Jeżeli jest szansa na to, że drzewo przetrwa zbyt silne cięcia, karę zawiesza się na trzy lata i jeśli w tym czasie zachowa żywotność, kara jest umarzana.
Przed wspomnianymi budynkami przy Turkusowej widać drzewa o bardzo mocno przyciętych koronach. O tym, czy cięcia zostaną uznane za nieprzepisowe, przesądzi opinia biegłego dendrologa, który ma ocenić efekty prac pielęgnacyjnych.
Nie jest to jedyne miejsce, gdzie w ostatnim czasie doszło do przycinki drzew. Na tym samym osiedlu, choć nie na terenie wspomnianej spółdzielni, drastycznie przycięto brzozy obok budynku przy Szafirowej, gdzie mieści się sklep i nieczynna od dawna kawiarnia „Pod Brzozami”. Dojrzałe drzewa straciły tu zdecydowaną większość koron.
W styczniu pisaliśmy natomiast o skandalicznym cięciu przy ul. Zana, gdzie sześć drzew rosnących na miejskim terenie pozbawiono wszelkich konarów i gałęzi, pozostawiając same pnie. Urząd Miasta zapewniał, że nie wydawał zgody na takie cięcia, nie był o nich informowany i nie wie, kto mógł się ich dopuścić. Władze Lublina zgłosiły tę sprawę organom ścigania.
– Policja nadal prowadzi postępowanie w tej sprawie – stwierdza Głazik. – O zdarzeniu poinformowaliśmy również Urząd Marszałkowski w Lublinie, który zgodnie z przepisami jest w tym przypadku organem właściwym do nałożenia kary administracyjnej.