Marcin G. zostaje w celi, a jego dwaj koledzy wracają za kraty. Tak zakończył się proces odwoławczy byłych policjantów, oskarżonych m.in. o znęcanie się nad zatrzymanymi. Jeden z nich raził bezbronnego mężczyznę prądem w genitalia.
- Marcin G. znęcał się fizycznie i psychicznie nad pokrzywdzonym, który był skuty i pod wpływem alkoholu – przypomniała uzasadniając wyrok sędzia Dorota Janicka, z Sądu Okręgowego w Lublinie. – Nie było to działanie jednokrotne i wiązało się z poniżaniem. Oskarżony zdjął pokrzywdzonemu spodnie i bieliznę, po czym raził go paralizatorem w miejsca intymne. Wybierał przy tym miejsca najbardziej unerwione.
Pierwszy wyrok w sprawie mundurowych z lubelskiej „trójki” zapadł w styczniu w Sądzie Rejonowym Lublin-Zachód. Marcin G. odpowiadał m. in. za bicie i rażenie paralizatorem dwóch zatrzymanych. Pozostali oskarżeni – Łukasz U. i Piotr D. pozwalali mu na to.
– To były tortury, nieludzkie, bezsensowne zachowanie – uzasadniał styczniowy wyrok sędzia Jarosław Dul.
Wszyscy trzej oskarżeni zostali skazani na kary bezwzględnego więzienia. Marcinowi G. sąd wymierzył 3 lata pozbawienia wolności, a jego kolegom po roku więzienia. Wszyscy dostali również kilkuletnie zakazy pracy w policji. Muszą również zapłacić na rzecz jednego z pokrzywdzonych od 50 do 5 tys. Spośród trzech oskarżonych, Marcin G. do tej pory pozostaje w areszcie.
Zarówno obrońcy policjantów, jak i prokuratura odwołali się od styczniowego wyroku. Sąd uznał jednak, że wszystkie apelacje są bezzasadne. Wprowadził jedynie „kosmetyczne” poprawki w treści orzeczenia. Kary pozostały bez zmian.
Obrońcy mundurowych próbowali kwestionować ustalenia biegłych, zeznania świadków i głównego pokrzywdzonego – Igora C. Sąd przypomniał jednak, że jest szereg innych dowodów, które świadczą wprost o winie oskarżonych.
- Monitoring potwierdza, że Marcin G,, chodził z paralizatorem. Widać też moment drgań pojazdu, w którym miało dojść do porażenia – wyjaśniła sędzia Janicka. – Sam Igor C. mylił twarze oskarżonych, ale w momencie zdarzenia był pod wpływem alkoholu. Co do istoty zeznawał konsekwentnie. Sam zgłosił się później po obdukcje lekarskie i wykonał zdjęcia obrażeń.
Sąd przypomniał również, że przeciwko policjantom świadczą zeznania dwóch pracownic lubelskiej izby wytrzeźwień (tam doszło do znęcania się – red.), które słyszały i widziały, jak Marcin G. bije i razi prądem dwóch zatrzymanych.
Łukasz U. i Piotr D. przywieźli do izby wytrzeźwień Igora C. Byli odpowiedzialni za jego bezpieczeństwo. Tymczasem pozwolili innemu policjantowi by znęcał się nad zatrzymanym. Jeden z mundurowych po przyjeździe do izby powiedział, że „mają Francuza, który nie mówi po polsku”.
- Marcin G. powiedział wtedy, że nauczy go polskiego. To powinien być sygnał ostrzegawczy dla oskarżonych – oceniła sędzia Janicka. – Łukasz U. Piotr D. mogli zareagować, ale tego nie uczynili.
Proces dotyczy wydarzeń, do których doszło podczas ubiegłorocznej Nocy Kultury. Oskarżeni zatrzymali wówczas dwóch młodych ludzi. Francuza – Igora C. oraz studenta, Rafała K. W izbie wytrzeźwień obaj byli bici i rażeni paralizatorem przez Marcina G. Francuz był skrępowany, w kajdankach i w radiowozie. Z kolei 24-letni Rafał K. został porażony, kiedy siedział w jednym z pomieszczeń izby wytrzeźwień. Był bezbronny. Miał złamaną szczękę, wcześniej potraktowano go gazem.
Sprawa wyszła na jaw, kiedy Igor C. zawiadomił o wszystkim media. Przełożeni mundurowych przeprowadzili kontrolę. W szafce Marcina G. znaleźli prywatny paralizator, którego nie miał prawa używać na służbie. Wszyscy oskarżeni zostali natychmiast wyrzuceni z policji. Wtorkowy wyrok jest prawomocny.