Ale w Lublinie obawy są. Grupie ludzi opuszczających platformę przewodzi Dariusz Jedlina, były członek Zarządu Regionu PO. Bliżej mu do dawnych działaczy partii związanych z byłą wicepremier Zytą Gilowską niż do obecnego szefa lubelskich struktur PO Janusza Palikota.
Jedlina z grupą swoich zwolenników zamierza utworzyć odrębny komitet wyborczy i wystartować w jesiennych wyborach samorządowych. Ich kandydatem na prezydenta Lublina ma być syn Zyty Gilowskiej - Paweł.
- Mam przed sobą w tej chwili osiemdziesiąt deklaracji tych osób, które mają dość PO w lubelskim wydaniu - mówi Dariusz Jedlina. - Jutro będzie ich już sto. Ludzie chcą odejść z partii za łamanie prawa, łamanie statutu. Za groźby Janusza Palikota, że mają siedzieć cicho. To już nie jest platforma, jaką znamy z czasów prof. Gilowskiej. To układ kolesiowski, w którym nie mamy zamiaru brać udziału.
Członkowie PO zgrupowani wokół Janusza Palikota odpierają zarzuty. - Ludzie, którzy chcą odejść, to w zdecydowanej mierze członkowie Stowarzyszenia Młodzi Demokraci, a nie członkowie PO - mówi Krzysztof Łątka, najbliższy współpracownik Palikota. - To ich indywidualna, organizacyjna decyzja. Ale ponieważ SMD figuruje jako oficjalna młodzieżówka PO, będziemy interweniować we władzach centralnych stowarzyszenia.
Łątka nie obawia się, że Paweł Gilowski startując na prezydenta Lublina mógłby zaszkodzić ich kandydatowi. - To co robią Jedlina z Gilowskim, to tylko testowanie ogólnych nastrojów. Nie chodzi im o to, by pomóc miastu, ale żeby zaszkodzić platformie. A my mamy swojego kandydata na prezydenta Lublina (Adama Wasilewskiego z Politechniki Lubelskiej - dop. red.) - dodaje Łątka.