Rozmowa z Andrzejem Pruszkowskim, prezydentem Lublina
• Zaledwie co trzeci lublinianin wziął udział w drugiej turze. Czy czuje się pan prezydentem wszystkich mieszkańców Lublina?
- A mam się nie czuć?
• Nie wiem. Zadałam pytanie.
- Oczywiście, że się czuję. Przecież pracowałem i będę pracował dla całego Lublina. Poza tym tak niska frekwencja, to nie jest jakaś lokalna tendencja. Podobnie było w pozostałych miastach w Polsce. Choć przyznaję, że mnie to niepokoi.
• Kilka dni przed wyborczą niedzielą mówił pan, że nie ma w zwyczaju dzielić skóry na niedźwiedziu. Chodziło o podanie nazwisk swoich zastępców. Obecnie już może pan dzielić tę skórę.
- Nie tak do końca. Jeszcze nie złożyłem ślubowania.
• Co to zmieni? Od niedzieli jest pan prezydentem Lublina. Zatem ilu będzie zastępców?
- Czterech.
• Czyli, kto? Pana obecni najbliżsi współpracownicy - mam na myśli wiceprezydentów Wiesława Perdeusa
i Janusza Mazurka - już kilka tygodni wcześniej zapowiedzieli, że po zakończeniu kadencji wracają do pracy na uczelni.
- Za wcześnie na jakiekolwiek nazwiska. Podam je w stosownym czasie.
• Rozważa pan kandydaturę Pawła Bryłowskiego?
- Żartuje pani. Paweł Bryłowski postawił wszystko na jedną kartę i przegrał. Wcześniej, zanim oficjalnie poparł lewicowego kandydata Wiesława Brodowskiego, zastanawiałem się nad pewną propozycją dla niego.
• A co z Radą Miejską? Pański komitet "Prawo i Rodzina” wprowadził największą liczbę radnych, bo aż 13. To jednak za mało, by samodzielnie rządzić. Gdzie szukacie sojuszników?
- Już rozmawiamy z Lubelskim Forum Samorządowym (dwa mandaty), Porozumieniem Lubelskim (dwa mandaty) i Lubelską Centroprawicą (jeden mandat). Myślę, że nie będzie żadnych problemów z zapewnieniem stabilnej większości w radzie.
• Co LFS, PL i LC dostaną w zamian?
- Nie jestem od rozdawania stanowisk. To kwestia do rozstrzygnięcia między klubami w nowej radzie.
• Na czym zamierza się pan skupić w tej kadencji?
- Na poprawie bezpieczeństwa mieszkańców (kontynuowanie współpracy z policją), w ruchu drogowym (budowa tunelu pod Alejami Racławickimi, wiaduktu nad ulicą Głęboką, poszerzenie alei Spółdzielczości Pracy) i socjalnego (poprzez wdrożenie w życie miejskiego programu łagodzenia skutków bezrobocia i wspierania przedsiębiorczości).
• Jaka będzie pana pierwsza decyzja?
- Skierowanie projektu budżetu pod obrady.
• Co od dziś zmieni się w Ratuszu?
- Wszystko po staremu. Jak zawsze na początku tygodnia mam posiedzenie zarządu. Poza tym może trochę atmosfera. Część urzędników czuła się niepewnie przez te ostatnie tygodnie, dziś powinna odetchnąć.
Rozmawiała Katarzyna Lewandowska
Rozmowa z Andrzejem Czapskim, prezydentem Białej Podlaskiej
• Twierdzi pan, że kampania wyborcza w ostatnich dniach była zbyt ostra?
- Waldemar Godlewski był godnym rywalem. Zawarliśmy wcześniej pakt o nieagresji. Ja wywiązałem się z umowy do końca. Mam więc żal do niego, że dopuścił do agresywnej walki. Zmobilizowało to jednak mój elektorat.
• Część pracowników Urzędu Miejskiego głosowała przeciwko panu. Nic im nie grozi?
- Wiem, kto z Urzędu Miasta, sympatyzował z konkurentem. To normalna sytuacja. Każdy ma prawo do indywidualnego wyboru. Staram się o tym zapomnieć. Nie będzie zemsty.
• Kim będą pana zastępcy?
- To zależy od wielu okoliczności. Nie chciałbym uzależniać decyzji od sytuacji w radzie.
• Na swoich stanowiskach mogą pozostać dotychczasowi wiceprezydenci?
- Nie wykluczam takiej możliwości.
• Kandydat SLD przegrał z panem. Jak się pan dogada z tym ugrupowaniem? W radzie mają większość.
- Nie będzie dużych kłopotów. Postawienie racji miasta na pierwszym miejscu pozwoli nam na znalezienie wspólnego języka. Jestem przekonany, że będzie porozumienie.
• Zamierza pan wprowadzić zmiany w strukturze Urzędu Miasta?
- Nie wiem, czy nie stworzyć wydziału społecznego, aby usystematyzował wiedzę i oceny dotyczące miejskich instytucji, m.in. policji, straży i sanepidu.
• Czy wystąpi pan o podwyżkę swoich zarobków?
- Ostatnio miałem je ograniczone. Miałem cofnięty dodatek specjalny. Myślę, że zasłużyłem na jego przywrócenie tak, abym zarabiał ok. 9 tys. zł brutto. Ale to rada zadecyduje w tej sprawie. Zarobki nie są jednak najważniejsze. Chciałbym dokończyć to, co rozpocząłem.
Rozmawiał Marek Pietrzela
Rozmowa z Krzysztofem Grabczukiem, prezydentem Chełma
• Dlaczego pan kandydował?
- Nie dla pieniędzy. Mam własne. Nie dla polityki, bo chcę kierować miastem ponad podziałami. Kandydowałem, ponieważ przez lata poznałem problemy mieszkańców Chełma i wierzę w to, że potrafię je rozwiązać.
• Kogo powoła pan na stanowiska swoich zastępców?
- Jednym z nich będzie Adam Rychliczek. Doceniam zdanie wyborców, którzy oddali na niego głosy w pierwszej turze. A. Rychliczek, wśród dziewięciu kandydatów, otrzymał trzeci wynik w mieście. O tym, kto zostanie drugim zastępcą zdecyduję po konsultacjach z Ligą Polskich Rodzin. To właśnie ugrupowanie - z woli wyborców - okazało się bardzo liczącą siłą w Chełmie i ma znaczącą reprezentację w radzie.
• Jakie koalicje powstaną w Radzie Miejskiej i jak pan zamierza ułożyć współpracę z radą?
- Jestem przekonany, że wszyscy radni ubiegali się o mandat po to, aby wspólnie pokonywać stojące przed nami trudności. Mam zaplecze polityczne w radzie, ale zechcę włączyć do współpracy wszystkich radnych. Ta rada jest mniej liczna od poprzedniej. W jej składzie znalazło się wiele nowych osób. Mam świadomość, że muszę jak najszybciej nawiązać konstruktywny dialog z radnymi.
• Jak ocenia pan przebieg kampanii wyborczej?
- Kampania wyborcza była krótka i intensywna. Niestety, również bardzo brutalna. Już na początku rozpowszechniane były ulotki, które miały dyskredytować mnie w oczach wyborców. Oczerniano mnie i moją rodzinę. Na przykład w przeddzień pierwszej tury, ktoś zniszczył moje plakaty. Cieszę się, że mam to już za sobą.
• Czym się pan najpierw zajmie?
- Jak najszybciej przedstawię mieszkańcom Chełma tzw. bilans otwarcia. Już teraz największy mój niepokój budzi stan finansów miasta. Mieszkańcom Chełma żyje się coraz trudniej. Brak pracy, brak perspektyw, coraz wyższe ceny, coraz mniej pieniędzy. To najważniejsze wyzwania dla mnie.
Rozmawiała Bożena Czyż
Rozmowa z prezydentem Puław Januszem Groblem
• Jak będzie się układała współpraca w Radzie Miasta z Włodzimierzem Karpińskim? Dotychczasowy wiceprezydent był pańskim kontrkandydatem.
- Sądzę, że będziemy współpracować tak jak robiliśmy to do tej pory. Myślę, że zarówno mnie jak i wiceprezydentowi W. Karpińskiemu zależy na rozwoju miasta. Jest szansa na to, abyśmy poprawnie współpracowali.
• Czy w czwartej już kadencji prezydenta Puław zwiększą się pańskie kompetencje?
- Są to dotychczasowe uprawnienia Zarządu Miasta. Decyzje podejmowane wcześniej kolegialnie przez zarząd i związane z bieżącym zarządzaniem miasta, teraz będzie jednoosobowo podejmował prezydent.
• Pan i pana kontrkandydat w II turze reprezentujecie prawicę. To rozłam?
- Nie sądzę. Są jakieś różnice, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby prawica z sobą współpracowała.
• Czy w nowej kadencji dobierze pan sobie również dwóch wiceprezydentów. Mówi się, że będą to współzałożyciel Porozumienia Samorządowego Prawicy Puławskiej Zbigniew Słomka i Krystyna Murat z komitetu "Mur”?
- Nie chcę mówić o personaliach, za wcześnie na to. Na pewno będzie dwóch zastępców. Jeden zajmować się będzie sprawami społecznymi, drugi gospodarczymi.
• Czy możliwa jest koalicja pańskiego ugrupowania z SLD, tak aby uzyskać większość w Radzie Miasta?
- Takiej koalicji nie będzie.
• Jaką sprawą istotną dla miasta zajmie się pan na początku kadencji?
- Projektem budżetu. Jest mało czasu, a jest to sprawa najważniejsza.
• Jakie są pańskie zamierzenia na najbliższe cztery lata?
- Priorytetem dla wszystkich klubów funkcjonujących w Radzie Miasta i w Radzie Powiatu jest budowa mostu i obwodnicy Puław.
Rozmawiał Jacek Śnieżek
Rozmowa z Marcinem Zamoyskim, prezydentem Zamościa
• Komu przypadną stanowiska pana zastępców?
- Naprawdę nie podjąłem jeszcze żadnych decyzji w tej kwestii. Zastanawiałem się nad tym, ale jak dotąd były to tylko takie moje ciche myśli. Natomiast wyborcy mogą być spokojni. Na pewno moim zastępcą nie będzie nikt z obecnych władz Zamościa. Nie będzie też tak, że stanowisko to automatycznie przypadnie komuś
z tego tytułu, że będzie naszym koalicjantem. Na pewno sam zdecyduję, komu powierzyć tę funkcję. Liczą się dla mnie kompetencje człowieka i jego chęć do pracy. Przyznam jednocześnie, że akurat do ludzi mam szczęście.
• W mieście już mówi się o porozumieniu komitetu Marcina Zamoyskiego z ugrupowaniami prawicowymi. Czy właśnie taka będzie koalicja?
- Przyznaję, że wraz z ugrupowaniami prawicowymi (LPR, PiS, Prawica Zamojska) podpisaliśmy wspólny program. Nie jest to jednak układ polityczny ale program dla Zamościa, który chcemy razem realizować.
• Witold Tkaczyk pański kontrkandydat SLD-UP w drugiej turze, poinformował, że lewica także zechce rozmawiać z nowym prezydentem o współpracy. Co pan na to?
- Jak powiedziałem, podpisaliśmy program dla miasta, a współpracy z nikim nie wykluczam. Zresztą nie wyobrażam sobie, by ugrupowania, które weszły do rady nie współpracowały ze sobą.
• Czy nastąpią zmiany personalne w Urzędzie Miejskim
i instytucjach podległych miastu?
- Na pewno będą jakieś zmiany. Muszą nastąpić. Ktoś w końcu jest odpowiedzialny za złe zarządzanie miastem i za to, w jakim obecnie jest stanie. Nic przecież nie dzieje się bez przyczyny.
• Jakie będą pierwsze decyzje, które podejmie pan jako prezydent?
- Z podejmowaniem decyzji poczekam do momentu, aż wyniki wyborów zostaną oficjalnie ogłoszone i zostanie wyznaczony termin pierwszej sesji w mieście. Na pewno jedną z pierwszych będzie obniżenie pensji prezydenta miasta i jego zastępców o ok. 1/3. Dlaczego? Myślę, że będzie to dobry przykład wprowadzania oszczędności.
• A wie pan, ile wynosi wynagrodzenie prezydenta Zamościa.
- Przyznam, że nie mam pojęcia.
• Orientuje się pan, jaki samochód służbowy ma do dyspozycji prezydent miasta?
- Nie wiem, bo nie interesowałem się tym. To nie jest najważniejsze. Kiedy ja byłem prezydentem Zamościa jeździłem polonezem i nie narzekałem. Nie samochód świadczy o człowieku.
Rozmawiała Magdalena Gutowska