Czy władze Lublina naruszyły prawo, przeznaczając część górek czechowskich pod blokowiska? 15 grudnia wyrok w tej sprawie wyda Wojewódzki Sąd Administracyjny, który na wczorajszej rozprawie zapowiedział, że uwzględni wyniki badań przyrodniczych.
Już po raz drugi sąd w Lublinie bada legalność uchwały przyjętej przez Radę Miasta latem 2019 r. Chodzi o studium przestrzenne, czyli dokument określający przeznaczenie poszczególnych części miasta. Na górkach czechowskich studium wyznacza kilka stref pod budownictwo wielorodzinne.
Nikt zdania nie zmienia
Na wczorajszym posiedzeniu prawniczka wojewody podtrzymała skargę złożoną w 2019 r. przez ówczesnego wojewodę Przemysława Czarnka. Jego zdaniem miasto wyżej postawiło interes dewelopera niż interes mieszkańców.
To samo twierdzi Prokuratura Krajowa, która przystąpiła do sporu. – Wnoszę o uwzględnienie skargi wojewody – mówił prokurator Przemysław Słupiński.
Zdania nie zmieniła też autorka drugiej skargi. Magdalena Wolanowska oczekuje unieważnienia całego studium. Twierdzi m.in., że radni nie mogli w zbiorczym głosowaniu przesądzić o odrzuceniu lub uwzględnieniu uwag zgłoszonych przez mieszkańców.
Sąd dopytywał, o ile oddalony jest od górek blok Wolanowskiej. Kobieta poinformowała, że to ok. 20 m.
Zdaniem wynajętego przez miasto prawnika nie jest to powód, by uznać, że uchwała narusza interes prawny właścicielki jednego z wielu mieszkań w bloku.
– Sposób działania wspólnoty mieszkaniowej nie sprowadza się do tego, że jedna osoba składa skargę – zaznaczał radca prawny Jacek Jaworski. – W tym zakresie nawet wspólnota mieszkaniowa nawet nie wykazałaby naruszenia interesu prawnego.
Przyjrzą się też przyrodzie
Sąd nie uwzględni opinii przyjaciela sądu (amicus curiae) zgłoszonych przez dwie organizacje.
– Nasza procedura nie przewiduje amicus curiae – ogłosiła Marta Laskowska-Pietrzak, przewodnicząca wczorajszej rozprawie prezes WSA w Lublinie.
Autorzy tych opinii przekonują, że władze miasta naruszyły opisane prawem zasady tworzenia studium. Twierdzą, że Ratusz zignorował wskazówki przyrodników, chociaż sam zlecił im badanie górek. Naukowcy wykazali obecność cennych gatunków, na czele z zagrożonym wyginięciem chomikiem europejskim.
Na wczorajszej rozprawie WSA postanowił, że weźmie pod uwagę raport przyrodników. Sędzia Laskowska-Pietrzak oznajmiła, że sąd „z urzędu powziął informację”, że na stronach internetowych Urzędu Miasta dostępny jest taki raport i uznał go za dowód w sprawie.
Równocześnie sąd zobowiązał pełnomocnika miasta do złożenia w ciągu 7 dni dokumentów dotyczących zlecenia przez Urząd Miasta badań przyrodniczych.
Co jest w raporcie przyrodników
Zdaniem naukowców górki czechowskie są cenną enklawą przyrody. Naocznie stwierdzili obecność ponad 400 gatunków roślin, w tym 200 leczniczych i miododajnych, 29 uznanych za rzadkie, 7 objętych ochroną prawną i 6 zagrożonych. Z badań wynika, że górki są domem dla 42 gatunków motyli (w całym mieście jest ich 68). Raport potwierdza także obecność ściśle chronionych chomików europejskich. Naukowcy doliczyli się ponad 50 nor.
Eksperci zaproponowali wyznaczenie na górkach „zespołu przyrodniczo-krajobrazowego”, ale nie w postaci parku, tylko „w formie nieprzekształconej”. Wskazali też „obszar proponowany do ochrony” obejmujący przeważającą część górek, w tym części wysoczyzn przeznaczonych w studium pod zabudowę wielorodzinną i usługową.
Zamówiona przez miasto inwentaryzacja przyrodnicza kosztowała 109,5 tys. zł. Dotyczyła nie tylko górek, ale też wąwozów Lipnik i Zimne Doły.
Dwa lata sporu w sądzie
Sądowy spór o górki trwa ponad dwa lata. W grudniu 2019 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, że skarga Czarnka jest zasadna i orzekł nieważność studium na obszarze górek. Miasto zaskarżyło wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który uchylił orzeczenie i polecił WSA ponownie zbadać sprawę, czego efektem była wczorajsza rozprawa.
Skarga Wolanowskiej została w grudniu 2019 r. odrzucona przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, który uznał, że kobieta nie ma „interesu prawnego” do zaskarżenia studium. Wolanowska zaskarżyła to postanowienie do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który polecił WSA zająć się skargą mieszkanki osiedla przy górkach, co nastąpiło wczoraj.
Sąd przypomniał wczoraj, że z prawnego punktu widzenia nie można już stwierdzić nieważności studium, bo od jego uchwalenia minął ponad rok. Można najwyżej orzec, że jest niezgodne z prawem.
– Skutek jest ten sam – twierdzi adwokat Mateusz Sarnat, pełnomocnik Magdaleny Wolanowskiej. Podkreśla, że studium przestanie obowiązywać w takim zakresie, w jakim sąd stwierdzi jego niezgodność z prawem.
Chodzi też o grube pieniądze
Wyrok zapowiedziany na 15 grudnia niemal na pewno nie zakończy sporu. Praktycznie pewne jest, że przegrani zaskarżą go do wyższej instancji.
Od ostatecznego rozstrzygnięcia będzie zależeć nie tylko satysfakcja zwycięzców i losy przyrody, ale również grube pieniądze. Wyrok przesądzi o tym, czy deweloper dążący do zabudowy części górek (spółka TBV Investment) zarobi tu na budowie i sprzedaży mieszkań, czy pozostanie z takimi gruntami, jakie kupił (obowiązujący plan zagospodarowania terenu nie przewiduje budowy bloków). Plan można zmienić, ale tylko na taki, który będzie zgodny z obowiązującym studium. Jeśli studium straci moc, zmiana planu prędko nie nastąpi.