Do punktu wyjścia wraca sądowy spór jednego z deweloperów z władzami Lublina. Ich decyzje uniemożliwiły dokończenie inwestycji, na którą wcześniej Urząd Miasta się zgodził. – Działaliśmy zgodnie z prawem – mówi Ratusz. Jeden sąd to potwierdził, ale...
Z początku nic nie zapowiadało sądowej wojny. Siedem lat temu spółka Mak-Dom chciała rozbudować na Wrotkowie osiedle Słoneczny Dom. Teren nie miał jeszcze uchwalonego przez Radę Miasta planu zagospodarowania, czyli dokumentu określającego m.in. dopuszczalną wysokość budynków, liczbę pięter, czy liczbę miejsc parkingowych przypadających na jedno mieszkanie. W tej sytuacji ustalenie warunków zabudowy spadło na Urząd Miasta.
Latem 2010 r. urzędnicy stwierdzili, że nie ma przeszkód by stanęły tu kolejne bloki, sklep i budynek usługowy. Dzięki temu inwestor mógł wystąpić o pozwolenia na budowę. Nie wszystko zdążył postawić, bo we wrześniu 2012 r. Rada Miasta uchwaliła plan zagospodarowania określający przeznaczenie ziemi inaczej, niż zrobili to urzędnicy. Ich decyzja wygasła.
Plan zarezerwował część ziemi pod budowę szkoły, a nie pod bloki mieszkalne. Inny obszar przeznaczył pod usługi, choć inwestor chciałby tu stawiać budynki wielorodzinne z lokalami usługowymi w parterach. Inaczej ustalono też wymaganą liczbę miejsc parkingowych. Decyzja urzędników mówiła o 1 miejscu na 1 mieszkanie, zaś plan nakazywał zapewnić co najmniej 1,5 miejsca.
Spółka wezwała Radę Miasta, by wycofała się z uchwały, umożliwiając inwestorowi wybudowanie tego, co zamierzał.
Mak-Dom tłumaczył, że plan kłóci się z postanowieniami studium przestrzennego, będącego dokumentem nadrzędnym wobec planu, ale mniej szczegółowym. Studium wskazywało tu obszar intensywnej urbanizacji, ale według Ratusza nie oznacza to wcale zabudowania całości blokami, bo ich mieszkańcom potrzebne są też np. lokale handlowe oraz usługowe. Zwłaszcza, że zabudowa w tym rejonie i tak jest mocno zagęszczona, a parkingi zatłoczone.
Radni nie przyznali racji deweloperowi i odrzucili jego wezwanie, co otworzyło mu drogę do sporu sądowego. Pierwszy wyrok zapadł w marcu 2015 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, że miasto nie dopuściło się nadmiernej ingerencji w prawo własności, a ograniczenia zapisane w planie „są niezbędne z punktu widzenia interesu publicznego”.
Wyrok nie zakończył sporu. Ten sam sąd będzie musiał zająć się sprawą od nowa. Jego orzeczenie, z powodów proceduralnych, właśnie zostało uchylone przez Naczelny Sąd Administracyjny w Warszawie. Sprawa wróci do rozpatrzenia w Lublinie.