Te drzewa posadzono bez sensu – twierdzi mieszkaniec dzielnicy Głusk, który nie zostawia suchej nitki na efektach działań ogrodników pracujących na zlecenie miasta. – Błędy mogą się zdarzać – przyznaje Ratusz.
Sprawa dotyczy sadzonek kupionych przez miasto za pieniądze z budżetu obywatelskiego. Przypomnijmy, że dzięki głosom mieszkańców posadzono w Lublinie ponad 800 drzew. Prace były prowadzone w grudniu, wybrana w przetargu firma ogrodnicza dostała od Urzędu Miasta dokładny wykaz miejsc i drzew.
Część sadzonek miało trafić na miejski teren u zbiegu ul. Głuskiej i Wygodnej. – To był czysty bareizm – tak pracę ogrodników ocenia Krzysztof Wojtyła, jeden z mieszkańców dzielnicy Głusk, który zgłosił swe zastrzeżenia na spotkaniu z władzami miasta.
– 22 grudnia przyjechali ludzie z kilofami, upchnęli dziesięć drzew, bo więcej się nie dało. Posadzono je w takim miejscu, gdzie już jest problem z widocznością na skrzyżowaniu, jeżeli trawa jest wyższa niż 20 cm, a teraz to zablokowano już nawet możliwość koszenia tej trawy – stwierdził Wojtyła.
Zdaniem mieszkańca siedem spośród dziesięciu drzew trzeba będzie przenieść w inne miejsce. – Posadzono je pod konarami dębów – dodał Wojtyła, który uważa, że nikt nie pofatygował się wcześniej, aby obejrzeć miejsce wskazane jako miejsce sadzenia drzew.
My byliśmy na miejscu. Rzeczywiście, część brzóz rośnie tuż pod dębami. Jedna z nich została dosłownie zgięta, żeby się zmieściła pod dębem.
– Pewnie tak, jak we wszystkich działaniach człowieka, mogły się zdarzyć błędy – przyznał po krytyce Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina. – Z firmą mamy porozumienie, że jeśli są pewne nieścisłości czy nieprawidłowości, te drzewa będą ewentualnie mogły podlegać przesadzeniu.
– Ja mogę podać państwu kilka przykładów, które nie trafiają w oczekiwania mieszkańców. Takie przypadki były – stwierdził prezydent Krzysztof Żuk. Jego zdaniem przypadek z ul. Głuskiej „nie przekreśla tego, że ten projekt był potrzebny i dobrze realizowany poza tym jednym przypadkiem”.
Nowe drzewka, jak zapewnia Ratusz, są na gwarancji. Mają być przez rok obserwowane przez firmę ogrodniczą, która będzie musiała sprawdzać, czy się przyjęły.