Rozmowa z prof. Stanisławem Burzyńskim, właścicielem S. R. Burzyński Research Institute and Clinic w Houston.
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować
Panie profesorze, polska prasa żyje od dwóch dni zapowiedzią Lecha Wałęsy, że wybiera się do Houston, gdzie w \"znanej klinice, gdzie leczył się także Jelcyn” ma zostać poddany operacji transplantacji serca. O jaką klinikę chodzi?
- O Methodist DeBakey Heart Center, słynnej w całym świecie placówce kardiochirurgicznej funkcjonalnie powiązanej z niemniej sławną uczelnią Baylor College of Medicine. Twórcą centrum jest sławny, kończący w przyszłym roku 100 lat profesor Michael DeBakey, legenda kardiochirurgii. Dla większości specjalistów tej dziedziny postać nr 1 w jej historii.
Autor między innymi techniki bypassu i pierwszej transplantacji serca?
- Co do bypassu - zgoda. Co do przeszczepu serca, należy dodać - pierwszego w pełni udanego, w tym znaczeniu, że organizm przeszczepu nie odrzucił, a pacjent rozpoczął na nowo normalne funkcjonowanie. Generalnie DeBakey transplantację serca upowszechnił, jako metodę leczniczą pozbawiając aury nadzwyczajności i zjawiska - jak by tu rzec - nie z tej ziemi. Oczywiście jego zasługi są daleko większe. Ich omówienie wymagałoby już nieco bardziej specjalistycznego wykładu, co dla Czytelników nie koniecznie byłoby zajmujące, a i ja sam jestem specjalistą innego obszaru medycznego.
Borys Jelcyn nazwał DeBakeya \"czarodziejem serca” po tym jak zespół operacyjny pod jego kierownictwem dokonał bardzo skomplikowanego zabiegu operacyjnego ratującego życie rosyjskiego przywódcy w 1996 roku.
- Chodziło o tzw. quintuple bypass, pięciokrotne obejście niedrożnych odcinków naczyniowych. Wydolność serca pacjenta spadła już do około 20 procent. Zabieg realizował kilkudziesięcioosobowy zespół. Amerykanie pod kierunkiem prof. Michaela DeBakeya (a w składzie m.in. z jego uczniem i następcą prof. Georgem Noonem) nadzorowali pracę kardiochirurgów rosyjskich. Wszystko zakończyło się wielkim sukcesem, a "New York Times” napisał, że to była operacja zmieniająca losy świata. W 1996 roku, istotnie Rosja nie miała polityka, który mógłby Jelcyna skutecznie zastąpić bez turbulencji międzynarodowych.
DeBakey jeszcze za życia doczekał ośrodków medycznych swego imienia i najwyższych odznaczeń amerykańskich.
- Tak, Prezydenckiego Medalu Wolności w 1987 roku i Złotego Medalu Kongresu USA w 2007 roku. Ameryka nie uhonorowała tak nie tylko żadnego lekarza, ale uczonego generalnie. DeBakey ma nie tylko trzy jednostki medyczne swego imienia, ale także... muzeum i bibliotekę. Mimo że sam przeszedł ciężka wielogodzinną operację kardiochirurgiczną w końcu 2005 roku, powrócił do zdrowia i na przyszły rok szykuje się huczna celebracja stulecia jego urodzin. Mówi się, że pewnie uświetni ją także Nagroda Nobla.
Trafiając do Houston, Lech Wałęsa chyba nie może lepiej?
- Moim zdaniem, trafia do najlepszego ośrodka na świecie.
W Polsce jednak prof. Zbigniew Religa uważa, że były prezydent RP powinien korzystać z usług polskich kardiochirurgów w Zabrzu.
- Można zrobić prostą analogię do Jelcyna. Rosyjska kardiochirurgia też się liczy w świecie, ale w sytuacji realnego zagrożenia życia, prezydent Rosji sięgnął po DeBakeya, choć zapewne czuł się patriotą swego kraju. Nie należy mitologizować rzeczywistości. Ośrodek w Zabrzu, przy pełnym szacunku dla jego dokonań i roli w nim prof. Religi, jest jednak czymś innym niż Methodist DeBakey Heart Center w Houston.
Czy coś wiadomo na temat terapii tam eksprezydenta Polski?
- Na pewno nic nie będzie wiadomo z inicjatywy tej placówki. Jeżeli już to tyle, ile Lech Wałęsa zechce powiedzieć. To już słyszeliśmy. Ma arytmię serca o wieloletnim przebiegu. Wydolność serca spadała mu już poniżej 30 procent. Perspektywicznie powinien zdecydować się na przeszczep. Jak zwykle w takich sytuacjach bardzo ważna jest maksymalna kompatybilność nowego organu czyli znalezienie najodpowiedniejszego dawcy. Żeby zaś szukać trzeba jak najwięcej wiedzieć o organizmie Lecha Wałęsy, w tym o sercu najwięcej. Dlatego potrzebne są odpowiednie badania, na które - jak rozumiem - prezydent udaje się do Houston na początku grudnia br. One pozwolą dokładnie ocenić, jak pilną jest kwestia transplantacji. Potem pozostanie oczekiwanie na dawcę.
Jeżeli miałoby dojść do zabiegu, transplantację przeprowadzałby zapewne prof. George Noon...
- To następca prof. DeBakeya i szef kardiochirurgii. Specjalista światowej sławy. Oczywiście w houstońskim ośrodku nie tylko on potrafi przeprowadzać transplantacje...
Czy to prawda, że chce Pan roztoczyć opiekę na Lechem Wałęsą w Houston?
- Jeżeli prezydent zachce przyjąć jakąkolwiek pomoc z mojej strony, będę dumny i zaszczycony. Oczywiście nie mam ambicji aktywnego medycznego włączania się w cokolwiek, bo byłoby to oczywistym nietaktem. Inną pomocą służę. Warto też zauważyć, że w Houston konsulem honorowym RP jest znany anestezjolog prof. Zbigniew Wojciechowski, związany z Baylor College of Medicine, uczestniczący w wielu bardzo skomplikowanych zabiegach operacyjnych. Nie rozmawiałem z nim, ale jestem przekonany, że też pośpieszy ze wszelką możliwą pomocą, jaka byłaby Lechowi Wałęsie w Houston potrzebna.
Czy pobyt w Houston i leczenie u was twórcy \"Solidarności”, polskiego Noblisty i prezydenta RP będzie wydarzeniem dla całej Polonii teksańskiej?
- Pozwoli pan, że potraktuję to jako pytanie retoryczne. Lech Wałęsa będzie naszym najdroższym gościem i bez wątpienia będzie miał w Teksasie, jak w domu. Powiem więcej... Prezydent ma serce zniszczone pracą i szarpaniną dla Polski. Ratowanie tego serca nie powinno być tylko jego sprawą...
Rozmawiał: Waldemar Piasecki, Houston