Siłownia K1 w Lublinie wznowiła działalność. Mogą z niej korzystać osoby należące do np. Polskiego Związku Przeciągania Liny. I wszystko zgodnie z prawem.
Jednocześnie do środka może wejść 70 osób. Są cztery szatnie, jest kilka sal i wszystkie od siebie oddzielone z określonym limitem osób. Przy wejściu znajduje się dozownik ze środkiem dezynfekcyjnym. Wszędzie porozwieszane są karteczki przypominające o zasadach bezpieczeństwa, a pracownicy dezynfekują sprzęt. Tak wygląda siłownia K1 na Kalinowszczyźnie, która w poniedziałek wznowiła działalność. Zamknięta była przez większość 2020 roku. Ostatni lockdown trwał od 17 października. Wtedy właśnie na mocy rządowego rozporządzenia zostały zamknięte nei tylko siłownie, ale też baseny czy aquaparki. Zakaz nie został cofnięty do tej pory.
– Nie łamiemy żadnych przepisów. Nasze stowarzyszenie działa w myśl obowiązującego rozporządzenia – wyjaśnia Grzegorz Adamczyk, prezes K1 Training Center i jednocześnie prezes stowarzyszenia MKS Kalina.
To ważne, bo działalności nie wznowiła wcale firma prowadząca działalność, ale mieszczące się w tym samym miejscu stowarzyszenie, w którym ćwiczą kadrowicze. Kadrowicze np. Polskiego Związku Przeciągania Liny. Zapisanie się do niego to chwila. Trzeba wypełnić dwustronicowy druk i wpłacić 15 zł. Żeby ćwiczyć w K1 trzeba wykupić oczywiście karnet na ćwiczenia.
Ale na miejscu, korzystając ze wszystkich przyrządów, można ćwiczyć nie tylko zmagania z liną, ale można też należeć do Polskiego Związku Judo, Polskiego Związku Kickboxingu, Polskiego Związku Boksu. Pani Patrycja zapisała się właśnie do tego drugiego. – Miałam sporą przerwę, w ogóle przez ten czas nie ćwiczyłam, skupiłam się nauce – opowiada.
Tłumów w poniedziałek wczesnym popołudniem nie było. – Jak na razie zapisali się ci, co do których się tego spodziewaliśmy – słyszymy na siłowni.
Jednym z nich jest pan Rafał. Niedługo po nim przyszła się zapisać kolejna osoba, i kolejna, i kolejna.
Jeden z ćwiczących możliwość przyjścia na siłownię też przyjął z zadowoleniem. – Jak wszystko było zamknięte to biegałem, ale od razu łapało mnie jakieś przeziębienie – opowiada.
Adamczyk stanowczo mówi, że nie bierze udziału w buncie branży fitness, nie otwiera biznesu wbrew przepisom. – Bo działalność prowadzi stowarzyszenie, do czego ma prawo. Dajemy możliwość prowadzenia aktywności fizycznej. Zwłaszcza młodzieży, która od dłuższego czasu siedzi w domu. Ludzie są już tym zmęczeni i potrzebują ruchu – dodaje.
Jak na razie rząd nie wskazuje daty, kiedy nastąpi odmrożenie branży fitness, ale prowadzący takie biznesy już nie wytrzymują. Polska Federacja Fitness właśnie zapowiedziała, że m.in. siłownie zostaną otwarte 1 lutego. I to nie zważając na stanowisko rządu.