Jedni chcą dokarmiać, drudzy chcą się ich pozbyć – trwa spór mieszkańców bloku przy ul. Skułoby 10 w Lublinie. Poszło o koty, które mieszkają w piwnicach i załatwiają w nich swoje potrzeby.
Jedna z osób, która opiekuje się kotami, twierdzi jednak, że nie robi niczego, co byłoby uciążliwe dla innych mieszkańców.
– Koty nikomu nie przeszkadzają. My wszystko po nich sprzątamy. Jedna z pań oddała swoją piwnicę i tam koty mieszkają, mają swoje posłania i jedzenie – podkreśla pani Maria.
Sprawdziliśmy na miejscu. Już na schodach do piwnicy czuć intensywny zapach kocich nieczystości. Na korytarzach między piwnicznymi komórkami widać kałuże moczu i odchody. Dalej zapach odchodów staje się silniejszy.
Do piwnicy wpuścił nas jeden z sąsiadów. – To dokarmianie miało być tylko przez zimę, a trwa już parę lat.
To dla nas uciążliwe – mówi mężczyzna. – Koty skaczą nad głowami po rurach, te chude przeciskają się do komórek, a tam trzymamy produkty spożywcze. Kiedy administracja wstawiła w oknie do piwnicy nową szybkę, żeby koty nie mogły wchodzić, to szybko została ona zbita.
– Zwykle są to nasze interwencje. Gospodarz rejonu idzie, sprząta i dezynfekuje korytarz – mówi Marek Skulimowski.
Tymczasem kobieta, która je karmi, twierdzi, że sąsiedzi umyślnie otruli już kilka kotów, które są pod jej opieką.
Pierwszy raz zdarzyło się to pod koniec kwietnia. – Ostatnio, trzy tygodnie temu otruty został kolejny kotek – twierdzi pani Maria.
Osoby, które na co dzień zajmują się bezpańskimi zwierzętami, podkreślają, że do dokarmiania należy podchodzić odpowiedzialnie. Nie można rozstawiać jedzenia w dowolnym miejscu, za to należy zadbać o czystość wokół. – Jeśli już wykładamy jedzenie, to musimy pamiętać, żeby wystawić też kuwety i sprzątać je dwa, trzy razy w tygodniu – mówi Zdzisław Małysz ze Straży Ochrony Zwierząt.