Jedno uderzenie okazało się fatalne. 37-letni recydywista odpowie przed sądem za tragiczną w skutkach napaść. Uderzył mężczyznę, który miał obrazić jego konkubinę.
Sprawą Mariusza B. zajmie się Sąd Okręgowy w Lublinie. Mężczyzna był już wielokrotnie karany, m.in. za pobicie, rozbój, prowadzenia auta po pijanemu czy przestępstwa narkotykowe.
W przerwach między wyrokami parał się układaniem płytek. Razem z konkubiną Anną* i córką mieszkał u matki Anny na lubelskim Czechowie. Relacje między lokatorami nie układały się najlepiej. Z akt sprawy wynika, że Mariusz Z. – partner matki – kłócił się z Anną. Chodziło o opłaty za mieszkanie.
W czerwcu Anna i Mariusz wraz z córką wyprowadzili się z Czechowa na stancję w innej dzielnicy. Spokój trwał do połowy sierpnia. W Lublinie była wówczas matka Mariusza Z. Przyjeżdżała od czasu do czasu by opiekować się jego synem. Feralnego dnia siedziała z chłopcem na skwerze na Czechowie.
Po południu do mamy i syna dołączył Mariusz Z. Posiedzieli chwilę na ławce, po czym mężczyzna poszedł do sklepu po sok dla chłopca. W tym samym czasie na skwerze pojawił się Mariusz B. razem z Anną i swoją córką. Na widok Mariusza Z. wychodzącego ze sklepu odepchnął wózek i podbiegł do niego. Zadał mu jeden cios, po którym mężczyzna upadł na chodnik i stracił przytomność.
4-letni synek podbiegł do Mariusza Z. krzycząc: Tato, wstań! Jeden z mieszkańców osiedla próbował pomóc rannemu. Wezwał pogotowie. W tym czasie Mariusz B. spokojnie odszedł.
Ranny mężczyzna trafił do szpitala. Lekarze zdiagnozowali u niego potężny krwiak i złamanie kości podstawy czaszki. Pacjent przeszedł operację, ale nigdy nie odzyskał przytomności. Zmarł 9 września.
Mariusz B. początkowo ukrywał się przed policją. Jak się później okazało, uderzył Mariusza Z., bo ten miał w rozmowie telefonicznej obrazić Annę.
Śledczy zarzucili 37-latkowi umyślne spowodowanie uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Uznali, że atakując starszego i słabszego mężczyznę zdawał sobie sprawę z możliwych konsekwencji. Biegli potwierdzili, że rany odniesione przez ofiarę mogły być wynikiem uderzenia i upadku. Podczas śledztwa Mariusz B. przyznał się do winy. Grozi mu do 12 lat więzienia.
*imię kobiety zostało zmienione