- Mamy już dwa razy więcej pacjentów i karetek niż zazwyczaj. Boję się myśleć co będzie wieczorem kiedy przestaną działać przychodnie. Możemy po prostu nie dać rady – mówił nam dziś po południu Leszek Stawiarz, kierownik SOR przy al. Kraśnickiej w Lublinie.
To pierwszy odczuwalny efekt remontów w SPSK4 w Lublinie. Z powodu prac remontowych od szisiaj SOR przy Jaczewskiego przyjmuje pacjentów tylko w wyjątkowych przypadkach. Tak będzie przez najbliższy miesiąc.
– Będziemy m.in. wymieniać okna, parapety, instalację ciepłowniczą. W związku z remontem, który potrwa do 20 grudnia nasz SOR nie może działać w pełnym wymiarze – tłumaczy Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK4 w Lublinie. – Apelujemy więc do pacjentów, żeby zgłaszali się do innych szpitali, które mają oddziały ratunkowe, izbę przyjęć lub nocną i świąteczną opiekę zdrowotną.
SOR SPSK4 przyjmuje tylko chorych z ostrymi udarami, u których można wykonać trombektomię oraz tych, którzy kwalifikują się do centrum urazowego. Reszta jest odsyłana do innych szpitali m.in. na Kraśnicką.
– Obawiamy się armagedonu. Po godz. 14 mamy zazwyczaj ok. 30-40 pacjentów. Dzisiaj było ich ponad 70. Było też znacznie więcej karetek. Zazwyczaj o tej porze jest ich kilkanaście, dzisiaj już 26 – mówił nam wczoraj Leszek Stawiarz. – Liczymy na pomoc innych placówek jak np. szpitala MSW, który ma SOR, czy innych szpitali z izbami przyjęć, bo jak tak dalej pójdzie to też będziemy musieli ograniczyć przyjęcia.
– Będziemy sobie musieli jakoś z tym poradzić – mówi Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie. – Możemy kierować pacjentów do innych szpitali, które mają oddziały ratunkowe, ale też do tych placówek, które dysponują izbą przyjęć np. szpitala Jan Bożego, szpitala wojskowego czy SPSK1 oraz szpitali poza Lublinem.
Pracownicy pogotowia i lejkarze apelują też do pacjentów, żeby kierowali się do lekarzy rodzinnych czy nocnej opieki, jeśli ich stan nie wymaga pilnej pomocy.
– Trzeba o tym pamiętać zwłaszcza w sytuacji kiedy SOR tak dużego szpitala działa w ograniczonym zakresie – tłumaczy Kulesza. – Personel medyczny ma ograniczoną wydolność, a szpitale nie są w stanie podwoić liczby pracowników.