Sprawa wytoczona wojewodzie lubelskiemu przez organizatora Marszu Równości może wrócić na wokandę. Zdaniem Bartosza Staszewskiego, Przemysław Czarnek nie wywiązał się z warunków zawartej przed sądem ugody
Porozumienie zostało zawarte 9 maja. Dotyczyło ono ubiegłorocznej wypowiedzi wojewody, który na swoim kanale w serwisie YouTube skrytykował pomysł zorganizowania w Lublinie Marszu Równości.
W zamieszczonym filmiku stwierdził m.in.: „Obnoszenie się ze swoją seksualnością na ulicy jest po prostu obrzydliwe. Nie promujmy zboczeń, dewiacji, wynaturzeń”.
Po tych słowach Bartosz Staszewski złożył przeciwko Przemysławowi Czarnkowi prywatny akt oskarżenia zarzucając mu zniesławienie. W listopadzie ubiegłego roku sąd rejonowy umorzył postępowanie, jednak w wyniku złożonego odwołania sprawa wróciła na wokandę.
Ponowny proces zakończył się na mediacji. Strony opracowały treść oświadczenia, w którym Czarnek przeprasza osoby, które poczuły się urażone jego wypowiedzią, ale zaznacza też, że poglądów na temat homoseksualizmu nie zmienia.
W ubiegłym tygodniu Staszewski jednak złożył w sądzie zażalenie na postanowienie o umorzeniu postępowania. Jego zdaniem wojewoda nie wywiązał się z warunków postępowania.
– Musimy wrócić do sądu, bo de facto do ugody nie doszło. Przeprosiny miały mieć konkretny tytuł i nie miały być opatrzone jego komentarzem. Wojewoda wydał też oświadczenie, w którym wielkimi literami zaznaczył, że nie wycofuje się z ani jednego swojego słowa. Ponadto skasował film z przeprosinami, który zamieścił na Facebooku. To niehonorowe zachowanie i kpina z wymiaru sprawiedliwości – twierdzi Staszewski,
– Pan wojewoda jest spokojny, ponieważ wykonał wszystkie warunki ugody publikując w mediach społecznościowych treść ustalonego porozumienia – twierdzi natomiast rzecznik wojewody Marek Wieczerzak, gdy pytamy go o zarzuty ze strony organizatora Marszu Równości.
– To, co wypisuje pan Staszewski to kompletne bzdury – dodaje rzecznik i wyjaśnia, że opublikowane nagranie nie zniknęło z internetu, a jedynie zostało zamienione na inne. – Mieliśmy nagrane dwie wersje i ostatecznie zamieściliśmy tę, którą uznaliśmy za lepszą. W obu wersjach treść oświadczenia, na którą przystał pan Staszewski, jest identyczna. Inny jest tylko komentarz, do którego pan wojewoda miał prawo – kwituje Wieczerzak.