Związkowcy ze szpitala przy al. Kraśnickiej mają spotkać się dzisiaj z marszałkiem Sławomirem Sosnowskim w sprawie podwyżek wynagrodzeń. To, jak twierdzą, ostatnia szansa na porozumienie. Jeśli do niego nie dojdzie będą protestować – w dzień i w nocy
- Traktujemy to jako spotkanie ostatniej szansy. Jeśli nadal nie będzie efektów to zaczynamy protest przed Urzędem Marszałkowskim przy ul. Grottgera – zapowiada Jacek Zięcina, przewodniczący NSZZ Solidarność 80 w szpitalu przy al. Kraśnickiej. - Jeśli nie dojdziemy do porozumienia i nie dostaniemy podwyżek, które nam się należą konsekwencje m.in. ewentualne zagrożenie dla pacjentów poniesie urząd. To będzie wykluczenie przez organ założycielski blisko 700 osób, które pracują w naszym szpitalu – dodaje i podkreśla, że urzędnicy znają sprawę od dawna i mogą zażegnać konflikt.
Wyższych zarobków domagają się wszystkie grupy zawodowe (poza lekarzami i pielęgniarkami, którym udało się wywalczyć podwyżki – red.). Dotyczy to m.in. fizjoterapeutów, ratowników medycznych, techników elektroradiologii, diagnostów laboratoryjnych, sprzątaczek. Chcą by ich wynagrodzenie zasadnicze do 2022 roku wzrosło o 100 proc. Na początek chcą 500 złotych podwyżki „na rękę” od 1 sierpnia i kolejnych 500 zł od 1 stycznia przyszłego roku. Tak jak pielęgniarki, które w maju wywalczyły 1000 zł podwyżki „na rękę”.
Pozostała część podwyżki miałaby być rozłożona na raty.
– Nie chcemy nic więcej niż to, co dostały pielęgniarki. Marszałek Arkadiusz Bratkowski razem z europosłem Krzysztofem Hetmanem poparli ich postulaty. Pozostali pracownicy też tego oczekują – tłumaczy Zięcina. - Przez ponad 20 lat budowaliśmy relacje płacowe między różnymi grupami zawodowymi. Po ostatnich podwyżkach dla pielęgniarek zostały one zaburzone. Różnice między poszczególnymi grupami zaczynają się pogłębiać, nie możemy się na to zgodzić.
- Na początek będzie protestować kilkaset osób z transparentami. W nocy będziemy protestować rotacyjnie w grupach około 10- osobowych – planuje Zięcina.
Jak tłumaczył Arkadiusz Bratkowski, członek zarządu województwa lubelskiego sprawę rozwiązałby kredyt. – Samorząd województwa i marszałek nie może dać takich pieniędzy, bo ich nie ma. Jeśli nie dostaniemy poręczenia rządu koniecznego, by zaciągnąć kredyt (bo szpital przy Kraśnickiej ma 250 mln zł długu – red.) nic nie zdziałamy – mówił Bratkowski.